2 stycznia przyszłego roku prezydencja w Radzie UE przypadnie Rumunii. Przewodniczący Komisji Europejskiej, Jean-Claude Juncker, ma poważne wątpliwości co do tego, czy podoła ona zadaniu.
Na krótko przed objęciem prezydencji w UE przez Rumunię, przewodniczący KE, Jean-Claude Juncker publicznie podważył kompetencje i zdolności przywódcze tego kraju oświadczając, iż nie rozumie ona tego co znaczy przewodniczyć krajom UE. Swoimi wątpliwościami podzielił się z niemiecką gazetą „Welt am Sonntag”, dla której udzielił wywiadu.
Uważam, że rząd w Bukareszcie jeszcze nie zrozumiał w pełni, co to znaczy przewodniczyć krajom UE – powiedział i zaznaczył, że przewodnictwo wymaga „gotowości, by wysłuchać zdania innych i przesunąć własne interesy na dalszy plan”.
Portal „Politico” przypomina, że rząd Rumunii znajduje się od dłuższego czasu w ogniu krytyki. Zarzuca mu się nieprzestrzeganie zasad praworządności i niedostateczne zwalczanie korupcji. Wszystko to zwróciło uwagę KE już w listopadzie.
Takie wewnętrzne kłótnie uniemożliwiają działanie jako „solidny byt” w polityce europejskiej – stwierdził Juncker.
Rząd Rumunii nie zgadza się z krytyką jaka padła z ust przewodniczącego Junckera i uważa ją za niesprawiedliwą i powodowaną uprzedzeniami. Premier Viorica Dancila jest zdania, że słowa te padły w związku z faktem, iż Rumunia jest „państwem wschodnioeuropejskim”.
źródło: wprost.pl