Już nie ma wątpliwości. Ten zwyrodnialec celowo wysadził w powietrze kamienicę w Poznaniu. Chciał zatrzeć ślady morderstwa

Tomasz J., morderca i sprawca wybuchu gazu w poznańskiej kamienicy. Foto: PAP
Tomasz J., morderca i sprawca wybuchu gazu w poznańskiej kamienicy. Foto: PAP
REKLAMA

Prokuratura już nie ma wątpliwości. Tomasz J. miał celowo spowodować wybuch w kamienicy na poznańskim Dębcu, by zatrzeć ślady wcześniejszego morderstwa – powiedział w poniedziałek rzecznik Prokuratury Okręgowej w Poznaniu prok. Michał Smętkowski. Biegły z zakresu gazownictwa dał jednoznaczną opinię.

Opinia biegłego z zakresu gazownictwa jest jednym z kluczowych dowodów w sprawie katastrofy kamienicy na poznańskim Dębcu w marcu ubiegłego roku.

REKLAMA

Jak tłumaczył w poniedziałek PAP rzecznik Prokuratury Okręgowej w Poznaniu prok. Michał Smętkowski, „z opinii wynika jednoznacznie, iż do ulotnienia się gazu doszło na skutek odkręcenia rury doprowadzającej gaz do kuchenki gazowej, co wskazuje ewidentnie na celowe działanie podejrzanego. Jest to też potwierdzenie naszych dotychczasowych ustaleń, że zamiarem sprawcy było spowodowanie wybuchu, który miał zatrzeć ślady przestępstwa”.

Smętkowski dodał, że prokuratura zgromadziła już niemal cały materiał dowodowy w tej sprawie. „Planowana jest jeszcze obserwacja sądowo-psychiatryczna podejrzanego. Ma się ona rozpocząć pod koniec lutego i trwać cztery tygodnie. I to już w zasadzie będzie zakończenie; w zależności od treści tej opinii będzie podjęta decyzja kończąca postępowanie” – zaznaczył prokurator.

Wskutek wybuchu gazu 4 marca ubiegłego roku zawaliła się część kamienicy na poznańskim Dębcu. W ruinach znaleziono ciała pięciu osób, a ponad 20 zostało rannych.

Już pod koniec marca Tomasz J. usłyszał zarzut zabójstwa żony, znieważenia jej zwłok i spowodowania częściowego zawalenia budynku mieszkalnego. Podczas przesłuchania Tomasz J. nie przyznał się do zarzucanych mu czynów i skorzystał z prawa do odmowy składania wyjaśnień.

Pod koniec listopada ubiegłego roku prok. Smętkowski poinformował, że „Tomaszowi J. zostały ogłoszone uzupełnione zarzuty w sprawie spowodowania przez niego w dniu 4 marca 2018 r. wybuchu gazu w budynku mieszkalnym położonym przy ul. 28 czerwca 1956 r. w Poznaniu. (…) Wybuch miał na celu zatarcie śladów po dokonanym wcześniej przez niego w tym budynku zabójstwie swojej żony”.

Prokurator wskazał, że Tomaszowi J. ogłoszono łącznie cztery zarzuty: „zabójstwa Beaty J. poprzez zadanie jej kilkunastu ciosów narzędziem ostrokrawędzistym, ostrokończystym w klatkę piersiową; zabójstwa czterech osób i usiłowania zabójstwa 34 osób – mieszkańców budynku – poprzez spowodowanie wybuchu gazu, w wyniku którego doszło do częściowego zawalenia się kamienicy i jednocześnie spowodowanie obrażeń ciała dziewięciu osób, co miało na celu zatarcie śladów przestępstwa; znieważenia zwłok Beaty J. poprzez ich okaleczenie oraz spowodowania w dniu 1 stycznia 2018 r. wypadku drogowego poprzez umyślne naruszenie zasad bezpieczeństwa w ruchu lądowym, w wyniku którego ciężkich obrażeń ciała doznał jego syn Kacper J.”.

Podejrzany odmówił ustosunkowania się do przedstawionych zarzutów, jak również odmówił składania wyjaśnień. Tomaszowi J. za zarzucane mu przestępstwa grozi kara dożywotniego pozbawienia wolności.

Po wybuchu w kamienicy 43-letni Tomasz J. został przywieziony do szpitala. W ciężkim stanie trafił na oddział anestezjologii i intensywnej terapii. Miał poparzenia II i III stopnia na 50 proc. powierzchni skóry: głowy, pleców i rąk. Poparzone miał również drogi oddechowe, a ponadto stłuczone płuco i złamane żebro. Ze względu na obrażenia został wprowadzony w stan śpiączki farmakologicznej. Lekarze wybudzili go w połowie marca. Po przedstawieniu zarzutów prokuratura skierowała wniosek o areszt. Sąd przychylił się do wniosku.

W grudniu poznański sąd kolejny raz zdecydował o przedłużeniu aresztu wobec podejrzanego. (PAP)

REKLAMA