„Zbliża się koniec polskiego sadownictwa” – dramatyczna relacja zrozpaczonego sadownika. Rolnikom, a zwłaszcza hodowcom trzody chlewnej także nie jest do śmiechu…

fot.: pixabay.com
REKLAMA

Rolnicy i sadownicy z całej Polski alarmują o tragicznej sytuacji w ich branżach. Kilkudziesięciu producentów trzody chlewnej przyjechało w piątek swoimi ciągnikami do Ujścia koło Piły, by zaprotestować przeciw tragicznej sytuacji w swojej branży. Sadownicy mówią zaś, że nawet w najczarniejszych snach nie śnili, że tyle jabłek, co w tym roku zostanie w sadach na drzewach. 

Wielkopolscy rolnicy przez kilka godzin spowalniali ruch drodze krajowej nr 11. Na trasę wyjechało około 70 ciągników. Rolnicy tłumaczą powody swojego wystąpienia w liście otwartym, w którym można przeczytać że do wyjścia na ulicę zmusiła ich „beznadziejna sytuacja na rynku trzody chlewnej” oraz „widmo wczesnego bankructwa i brak skutecznego działania władz w sprawie zwalczania wirusa ASF”. Protestujący dodają, że „ciągłe obietnice” już ich nie satysfakcjonują i zażądali konkretnych działań.

REKLAMA

Rolnikom z Wielkopolski nie można się dziwić, gdyż całkiem niedawno samo Ministerstwo Rolnictwa opublikowało w odpowiedzi na interpelację poselską wstrząsające dane, z których wynika, że za rządów Prawa i Sprawiedliwości zlikwidowano prawie 28% wszystkich polskich gospodarstw hodujących świnie. Co więcej tempo likwidacji rodzinnych gospodarstw jest dwukrotnie większe niż za rządów PO-PSL. W wyniku presji cenowej, nękania hodowców przez państwo oraz uciążliwych przepisów i bezkarności urzędników tylko w 2018 roku do rezygnacji z hodowli zostało zmuszonych 28 tys. polskich rolników. Łącznie w okresie od 31.12. 2015 r. do 21.10. 2018 r. liczba hodowli zmniejszyła się z 244,8 tys. do 177,2 tys.

Tragiczna sytuacja panuje także w polskim sadownictwie. Sadownicy narzekają na to, że w tym roku nie opłacało się im zrywać jabłek, przez co tony jabłek gniją w sadach. Jak mówi jeden z nich: „koszt zakupu opakowań był droższy od produkcji jabłek” a w ubiegłym roku w wielu sadach: „było pierwsze rwanie, drugiego nie było, wszystko spadło na ziemię i 40 ton jabłek leży na ziemi. Nie lepiej zapowiada się sytuacja w przyszłym roku, gdyż na takim drzewie w najlepszym wypadku nie będzie żadnego jabłka, a w najgorszym przyjdzie mróz i wymrozi całe drzewo. W najczarniejszych snach nawet się to nikomu nie śniło, że tyle jabłek zostanie w sadach” – kończy swoją dramatyczną relację zrozpaczony sadownik.

Problemy rolników i sadowników były przedmiotem sejmowego wystąpienia posła Jacka Wilka z Partii Wolność na ostatnim posiedzeniu Sejmu w 2018 r. Poseł Partii Janusza Korwin-Mikkego z mównicy sejmowej mówił, że wszystko wskazuje na to, że protesty rolników będą kontynuowane w 2019 roku i wręcz przybiorą na sile z uwagi na rozpaczliwą sytuację polskiego. Poseł Partii Wolność przekonywał, że dopłaty do rolnictwa z Unii Europejskiej zostały zjedzone przez dramatycznie rosnące koszty prowadzenia gospodarstw rolnych, a wszystko, co rolnik musi kupić od czasu właśnie wejścia do UE zdrożało co najmniej o kilkadziesiąt procent. Co więcej dopłaty do rolnictwa są nadal kilka razy niższe niż w innych państwach członkowskich przez co Polacy nie mają szans w rywalizacji np. z Francuzami. W związku z tym polscy rolnicy są zadłużeni jak jeszcze nigdy w historii. Do tego dochodzą jeszcze urzędnicze absurdy i złe prawo, które zakazuje polskiemu rolnikowi nawet dokonania uboju świń we własnym zakresie i produkcji wędlin.

Wilk przedstawił także postulaty Partii Wolność w celu rozwiązania tej sytuacji. Po pierwsze, zmianę prawa, aby rolnik mógł bez żadnych ograniczeń swobodnie sprzedawać we własnym zakresie wszystko to, co sam u siebie wyprodukuje, bez żadnych pośredników. Po drugie ograniczenie do minimum wymogów dotyczących przetwarzania produktów rolnych, tak aby na wsi powstawały małe przetwórnie, aby powstawał przemysł przetwórczy, bo im bardziej produkt jest przetworzony, tym większe są zarobki dla rolników i dla polskiej wsi.

Źródło: farmer.pl, kresy.pl

REKLAMA