On się cieszył. To była chwila jego triumfu, bo myślał, że zabił Adamowicza. Tak wyglądał atak na prezydenta Gdańska [VIDEO]

Stefan W.,. Foto: yt, fb
Stefan W.,. Foto: yt, fb
REKLAMA

Świadkowie opisują co działo się po ataku na prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza. Ludzie nie zdawali sobie sprawy, co zaszło. Ochrona także.

To co wydarzyło się na scenie WOŚP w Gdańsku mrozi krew w żyłach. Zamachowiec dźga nożem prezydenta Gdańska, potem przez nikogo nie niepokojony chodzi po scenie przez prawie minutę, bierze mikrofon i przemawia do tłumów, gra głośna muzyka, wybuchają sztuczne ognie, a ludzie wesoło się kołyszą. Nagranie można zobaczyć na dole artykułu.

REKLAMA

ZOBACZ TEŻ: To on chciał zabić Adamowicza. Nazywa się Stefan W. Kim jest niedoszły morderca?

„Napastnik trzymał nóż w jednym ręku i mikrofon, który wydarł prowadzącemu” – mówiła dziennikarzom Bożena Koniecka, która z mężem stała w pierwszym rzędzie przed sceną, na której trwała gdańska impreza WOŚP.

„Myśmy myśleli, że to jakiś przerywnik, przed występem następnego zespołu. Mnie się wydawało, że ten człowiek śpiewa. Dopiero po jakimś czasie zobaczyliśmy nóż” – powiedziała kobieta.

„On tryumfalnie mówił, że to wina Platformy. Platforma posadziła go na 5 lat do więzienia” – relacjonowała kobieta.

„Wtedy dopiero zorientowaliśmy się, że jest coś nie tak” – mówiła dziennikarzom mieszkanka miasta. Jej zdaniem to było tak nagłe zdarzenia, że mało kto – nawet na scenie – zorientował się co się dzieje i co się stało.

„Myśmy byli przekonani, że reanimacja dotyczy tego zbrodniarza, że może się prądem poraził, bo tyle tam było przewodów” – powiedziała.

Kobieta stwierdziła, że napastnik po przemówieniu prezydenta „kręcił się po scenie – widziałam go dwa razy” – stwierdziła kobieta. Jej maż Jerzy Koniecki dodał, że zauważył, iż po ataku prezydent Gdańska przysiadł, a mężczyzna wrócił na scenę.

Zdaniem kobiety „reakcja ochroniarska była trochę późna”. Dodała, że nóż został odrzucony w kierunku barierek i widowni. „To był czarny sztylet, długi na 30 cm” – dodała.

Oboje mieszkańcy Gdańska byli na tym koncercie od godziny 16.00 i jak twierdzili nie było tam policji. Zaznaczyli jednak, że przed wejściem do najbliższego sektora przy scenie ochrona sprawdzała wszystkie osoby.

Niedoszły morderca po ataku nie opuścił sceny, nie uciekał. Wprost przeciwnie – tryumfalnie podniósł do góry ręce, w jednej trzymał nóż. Przez prawie minutę chodził po scenie i dorwał się do mikrofonu.

Powalił go na scenę dopiero pracownik techniczny i długo czekał aż ktoś mu pomoże, ale napastnik na szczęście nie próbował nikogo więcej atakować ani nie bronił się. Zapewne sam był zdziwiony, że nikt nie próbował go złapać ani przed ani po ataku.

Żródło: PAP/nczas.com

REKLAMA