Świadek ataku na Adamowicza: człowiek, który trzymał nóż, spokojnie chodził po scenie

fot: Adam Warżawa PAP/EPA
REKLAMA

Ten człowiek, który trzymał nóż, cały czas chodził po scenie – powiedziała pani Joanna, która była świadkiem ataku na prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza. Jej zdaniem ochroniarze zareagowali po dłuższej chwili. Nikt go tak naprawdę nie był w stanie obezwładnić. On chodził i się cieszył” – mówiła.

Do ataku na Adamowicza doszło w Gdańsku w niedzielę wieczorem. Atak przeprowadził mężczyzna, który podczas odliczania do „Światełka do nieba” o godz. 20.00 wtargnął na scenę. Prezydent Gdańska trafił do szpitala. Rzecznik prezydenta Gdańska Magdalena Skorupka-Kaczmarek na konferencji powiedziała dziennikarzom, że prezydent Gdańska jest operowany. Jak poinformował prezydent Andrzej Duda, lekarze przywrócili akcję serca Adamowicza.

REKLAMA

Pani Joanna w rozmowie z TVN 24 wyjaśniła, że wraz z córką uczestniczyła w „Światełku do nieba” WOŚP. Relacjonowała, że po tym, jak prezydent miasta skończył przemówienie, zaczynało się odliczanie.

„Córka do mnie mówi po chwili: +mamo zobacz, ten pan ma nóż, ten ktoś trzyma nóż+. Ja zwróciłam uwagę, że się ktoś tam po prostu przewrócił, ale nikt z nas nie był świadomy tego, że to był właśnie Paweł Adamowicz. Byłyśmy na tyle przerażone, że tak naprawdę zaraz się stamtąd zwinęłyśmy, odeszłyśmy od sceny” – powiedziała kobieta.

W jej ocenie „jedyne, co było tak naprawdę bardzo widoczne to to, że ten człowiek, który trzymał nóż, cały czas chodził po scenie”. „Nikt go tak naprawdę nie był w stanie obezwładnić. On chodził i się cieszył z tego” – podkreśliła.

Zapytana w rozmowie, czy powodem tego była nieobecność służb, czy szok, odparła, że ta sprawa na pewno zszokowała wszystkich, którzy tam stali. „Aczkolwiek policji nie było widać tam żadnej. Tam była firma, która była firmą ochroniarską zewnętrzną, obezwładnili go tak naprawdę młodzi chłopacy z tej firmy” – powiedziała pani Joanna.

Kobieta zaznaczyła przy tym, że reakcja ochrony nastąpiła „po dłuższej chwili”. „On chodził po scenie i trzymał nóż w prawym bodajże ręku, jak dobrze pamiętam, i tylko wykrzyczał, że siedział pięć lat w więzieniu przez PO” – dodała.

Pytana, czy napastnik zachowywał się agresywnie, odpowiedziała, że on się cieszył. „On się cieszył, że to zrobił. To było widać. To nie był taki agresywny człowiek, który wbiega, coś robi i zaraz ucieka. On po prostu chlubił się tym, co zrobił” – podkreśliła pani Joanna. (PAP)

REKLAMA