Potencjalny światowy konflikt coraz bliżej, a Polacy wciąż bezbronni… Okupacja Polski byłaby dziecinnie prosta

REKLAMA

Ostatni incydent w Zatoce Kerczeńskiej, kiedy to rosyjska marynarka otwarcia zaatakowała ukraińskie okręty skłania do kolejnych już refleksji na temat naszego bezpieczeństwa. Pośród wielu czynników, które wpływają na jego poziom niezwykle istotnym jest wskaźnik posiadania broni przez obywateli. A pod tym względem zajmujemy miejsce wśród najbardziej rozbrojonych narodów Europy.

Posiadamy jedne z najbardziej restrykcyjnych regulacji dotyczących posiadania broni w Europie, co sprawia, że jesteśmy zarazem jednym z najbardziej bezbronnych narodów Starego Kontynentu. W 2017 roku zajmowaliśmy trzecie miejsce od końca z liczbą zaledwie 1,3 sztuki broni na 100 obywateli. Dla porównania u lidera – Szwajcarii – wskaźnik ten wynosił 45,7. Przy takim poziomie rozbrojenia okupacja naszego kraju byłaby dziecinnie prosta, gdyż Polacy pomimo swojej bohaterskiej mentalności, nie mieliby żadnych narzędzi do tego by efektywnie utrudniać życie okupantowi.

REKLAMA

Niestety wszelkie pomysły liberalizowania dostępu do broni są od razu torpedowane i emocjonalnie atakowane. Przedstawia się nam wybiórcze przykłady, najczęściej z USA, ataków z udziałem broni, argumentując, ze szerszy dostęp do broni to więcej morderstw i strzelanin. W rzeczywistości jest to jednak obraz mocno zakrzywiony przed media, które żywią się wszelkimi tragediami, a więc również strzelaninami wywoływanymi przez szaleńców. Jeśli jednak przyjrzymy się sprawie na chłodno i przeanalizujemy różne statystyki, to okaże się, że wzrost liczby broni wcale nie prowadzi do zwiększenia liczby zabójstw, a wręcz zwiększa bezpieczeństwo.

Warto tu przywołać choćby dwa badania wskazane w „Nowej Konfederacji”. Po pierwsze według analiz Instytutu Wolności Obywatelskiej i Gospodarczej, korelacja pomiędzy liczbą posiadanej broni a liczbą zabójstw jest nieznaczna i wskazuje na niewielki, ale pożyteczny wpływ większej dostępności broni na bezpieczeństwo. Przykładowo w Szwajcaria ma jedne z najmniejszych statystyk morderstw, zaledwie 0,5 na 100 tysięcy mieszkańców rocznie. Dla porównania w jednym z krajów o najmniejszej dostępności broni (współczynnik 0,7) – Rumunii – wskaźnik morderstw na 100 tysięcy mieszkańców wyniósł aż 1,5. Po drugie, jak wykazało badanie brazylijskiego Instytutu Igarapé, ok. 99% morderstw w tak często przywoływanych Stanach Zjednoczonych koncentruje się na ok. 5% ulic, co wskazuje, że istnieją po prostu pewne obszary, które są niebezpieczne nie ze względu na regulacje dotyczące posiadania broni, ale z przyczyn kulturowych i społecznych.

Niestety kolejne rządy alergicznie reagują na wszelkie propozycje liberalizacji dostępu do broni, chcąc zachować ten przywilej tylko dla wybranych. Wyjątkiem na tle innych opcji politycznych jest partia Wolność Janusza Korwin-Mikkego, który od lat konsekwentnie opowiada się za powszechnym dostępem do broni. Jak wielokrotnie wskazywał: Bandyci zawsze mają dostęp do broni, niezależnie od tego czy jej posiadanie jest legalne czy nie. W krajach, w których obowiązuje zakaz posiadania broni, mają ją tylko bandyci, a uczciwi obywatele nie mogą się przed nimi bronić.

Pozostaje mieć nadzieję, że uda się w końcu zmienić mentalność rządzących w Polsce, żebyśmy nie obudzili się z ręką w nocniku w przypadku konfliktu zbrojnego. A jak pokazują ostatnie wydarzenia za naszą wschodnią granicą oraz zaostrzające się stosunki amerykańsko-chińskie, czasu pokoju prawdopodobnie zostało nam już niewiele.

Źródła: Wolność24, Nowa Konfederacja

REKLAMA