Referendum w Irlandii. / foto: PAP
Referendum w Irlandii. / foto: PAP
REKLAMA

Parlament w Irlandii obraduje obecnie nad ustawą, która pozwoli na wpisywanie do aktów urodzenia jako „rodzinę” homoseksualnego partnera rodzica biologicznego. Do sprokurowania takiego dokumentu nie trzeba będzie już przeprowadzać nawet aktu prawnej adopcji. Żeby już złamać wszystkie zasady do końca, zapisy ustawy będą działały… wstecz.

Genderowe opary „postępu” najwyraźniej zbyt mocno uderzyły do głów irlandzkiej lewicy. Minister ds. Opieki społecznej Regina Doherty uzasadniła projekt ustawy słowami o wychodzeniu naprzeciw potrzebom środowiska i dodała, że „cieszy się, że może wprowadzić te zmiany jako priorytetowe”.

REKLAMA
matka_z_dzieckiem
Irlandia_referendum_PAP

To kolejny element zmieniania katolickiej do niedawna Irlandii, która staje się prawdziwym poligonem doświadczalnym propagatorów ideologii gender i filoLGTBizmu. Warto przypomnieć, że depenalizację homoseksualizmu przeprowadzono tu w roku 1993. W 2000 wprowadzono tzw. zakaz dyskryminacji, a później poszło z górki…

Homoseksualistów dopuszczono do służby w wojsku, przyznano prawo azylu ze względu na orientację seksualną, w 2005 zezwolono na adopcję, w 20011 przyszły „cywilne związki partnerskie”.

Ponieważ rewindykacyjne żądania tego środowiska nigdy nie mają końca, w 2015 roku wprowadzono w Irlandii ustawę o możliwości „zmiany płci” już dla 16-latków (Doherty chce zresztą ten wiek obniżyć i pozwolić na takie praktyki niemal od poczęcia). W tym samym roku, po referendum, zezwolono też na homomałżeństwa. Dając lobby LGTB palec, bądźmy pewni, że dobiorą się i do reszty ciała.

REKLAMA