Zausznik Macrona uwikłany w dziwne kontrakty z rosyjskim oligarchą. Nici wiodą do pałacu prezydenckiego

Benalla
Alexandre Benalla, ochroniarz prezydenta Macrona (na pierwszym planie).
REKLAMA

Alexandre Benalla to były już „ochroniarz” Emmanuela Macrona. Lubił wcielać się w rolę policjanta i przyłapany na biciu ludzi został zmuszony do dymisji. Jego rola u boku prezydenta Francji jest nadal bardzo tajemnicza.

Benalla mocno zaszkodził wizerunkowi prezydenta. Toczy się nawet dochodzenie, które ma wyjaśnić jego rolę w Pałacu Elizejskim. Szybko okazało się, że ten Dyzma francuskiej polityki nie tylko posiadał bezprawnie atrybuty policjanta i zapewniał sobie rozrywkę biorąc udział w policyjnych akcjach, miał służbowy apartament i dyplomatyczne paszporty. Teraz okazuje się, że Benalla maczał też palce w dziwnych kontraktach związanych z rosyjskimi oligarchami.

REKLAMA

W tle tej afery jest także b. wysoki funkcjonariusz policji Vincent Crase, który z kolei ochraniał bliskiego Putinowi oligarchę Iskandra Machmudowa z Uzbekistanu. Pytany o te kontakty Benalla wcześniej zaprzeczał. Okazuje się, że kłamał i to nie po raz pierwszy.

Wcześniej Patrick Strzoda, szef sztabu wyborczego Macrona ujawnił na przesłuchaniu przed senacką komisją sprawiedliwości, że Benalla używał „prawie dwudziestokrotnie” swoich paszportów dyplomatycznych i to już po zwolnieniu go 1 sierpnia ub. r. z oficjalnych funkcji w Pałacu.

Później Benalla zaprzeczał, że nie miał żadnych kontakt z oligarchą, ale wyszło na jam, że Machmudow płacił za ochronę, a 300 tys. euro zarobiła na tym firma Vincenta Crase’a. Benalla „przytulił” z kolei za jej pośrednictwem z kontraktu z Uzbekami 12,5 tys. euro. W tle uzbeckiego kontraktu są też dziwne transfery, spółki-krzaki i wiele innych nitek prowadzących do Benalli. Swoją drogą francuscy politycy „głównego nurtu” dość często oskarżają o prorosyjskość i kontakty z Putinem polityków narodowej prawicy, a w rzeczywistości „pod stołem” robią to sami.

REKLAMA