Andruszkiewicz wszedł do rządu i od razu bierze się za cenzurę. Szykują się ograniczenia w sieci

Adam Andruszkiewicz/fot. PAP/Jakub Kamiński
Adam Andruszkiewicz/fot. PAP/Jakub Kamiński
REKLAMA

Wejściu Adama Andruszkiewicza do rządu towarzyszyło wiele kontrowersji. Mówiono o braku kompetencji byłego szefa Młodzieży Wszechpolskiej. Ten pokazuje, że choć może kwalifikacji do zajmowania stanowiska wiceministra cyfryzacji nie ma, to jednak gorliwości mu nie brakuje.

Adam Andruszkiewicz zaczyna od wprowadzenia cenzury w sieci, na jego celowniku znaleźli się tzw. patostreamerzy. Cel dość łatwy, bo w końcu kto stanie w obronie patologicznych transmisji w internecie? Jak zwykle ta rola spływa na nas, lecz nie staje w obronie patostreamów a wolności słowa!

REKLAMA

Andruszkiewicz chce ocenzurować patostreamy, które pojawiają się na platformie YouTube. Oczywiście ograniczenia wolności słowa jak zwykle wprowadza się pod szczytnym celem. Ministerstwo Cyfryzacji zwraca uwagę na dużą liczbę przemocy i wulgaryzmów w wspomnianych patostreamach.

Zebraliśmy instytucje, które zajmowały się wcześniej tym tematem. Największe platformy społecznościowe chcą z nami działać i walczyć z patologiami i demoralizacją w sieci – mówi Andruszkiewicz.

Na razie nie wiadomo na jakiej zasadzie miałyby być wprowadzone zmiany. W tej sprawie wiceminister spotkał się z przedstawicielami: Komendanta Głównego Policji, Rzecznika Praw Obywatelskich, Rzecznika Praw Dziecka, Państwowego Instytutu Badawczego NASK, serwisu Dyżurnet.pl, Polskiej Izby Komunikacji Elektronicznej, Krajowej Izby Gospodarczej Elektroniki i Telekomunikacji oraz Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji.

Oczywiście o ile pojawiają się w jakichkolwiek nagraniach rzeczy niezgodne z prawem to należy je karać. Andruszkiewicz jednak, jak na kolektywistę przystało, chce zabronić działalności całej grupy, co oczywiście jest łatwiejsze niż posiadanie sprawnych instytucji państwa.

Po drugie powstaje pytanie kto i na jakiej podstawie będzie określał, kto jest patostreamerem, a kto nie? Wątpliwości wokół tego pomysłu wskazują, że może on być krótką drogą prowadzącą do ograniczenia wolności wg uznania władzy.

REKLAMA