Gry polityczne wokół zabójstwa Pawła Adamowicza. PiS uczy się od PO, czyli polityka od kuchni

Palikociarze pod Pałacem Prezydenckim po katastrofie smoleńskiej. Foto: PAP
Palikociarze pod Pałacem Prezydenckim po katastrofie smoleńskiej. Foto: PAP
REKLAMA

Politycy opozycji brną w swoją narrację o jakiejś formie odpowiedzialności władz, a także np. TV publicznej, za mord na prezydencie Gdańska. Politycy PiS ustąpili po tragedii pola, co na tyle rozzuchwaliło PO, że doszła do wniosku, iż wybory mają już wygrane.

Jednak niekoniecznie. Chcąc odrobić starty wizerunkowe, rząd sięga po sprawdzone metody narracji, przetestowane już przez Platformę po tragedii smoleńskiej.

REKLAMA

„Wydaje mi się, że jest to mord dość podobny do zamachu na prezydenta Narutowicza. Tamten szaleniec też czytał radykalną prasę. Zamachowiec w Gdańsku wykrzykiwał, że robi to przeciwko PO” – twierdzi Radosław Sikorski.

Były prezes TK Rzepliński idzie od razu dalej i chce wykorzystać falę emocji po śmierci Adamowicza do „denazyfikacji” i „depisyzacji” Polski.

Tymczasem po drugiej stronie Michał Dworczyk, szef KPRM, powtarza niemal dosłownie słynne słowa Bronisława Komorowskiego z 2010 roku po Smoleńsku, o tym, że „w dramatycznych chwilach organy państwa zdały egzamin”.

Na tym nie koniec. Po mordzie na działaczu PiS w Łodzi Marku Rosiaku, rządząca wtedy PO obawiała się, że jego zabójstwo przez sympatyka PO Ryszarda Cybę przysporzy sympatii dla tej partii.

W narracji pojawiła się więc teza, że Cyba chciał zabić jakiegokolwiek polityka, niezależnie od jego przynależności partyjnej. Na rzekomy cel i ofiarę kreował się wtedy Stefan Niesiołowski. W podobny sposób odwraca teraz oskarżenia i PiS. W świat poszła właśnie wiadomość, że Stefan W. „chciał dokonać zamachu na prezydenta” kraju.

Historia pokazuje, co działo się dalej po tragedii smoleńskiej i jak manipulowano nią, by nie stała się paliwem dla wówczas opozycyjnego PiS. Teraz nastąpi zamiana ról?

REKLAMA