Zamiast dyskusji o karze śmierci, wolą walczyć z tzw. mową nienawiści. Śmierć Pawła Adamowicza wykorzystują do kneblowania ust

mowa_nienawisci_wolnosc_slowa_wolnosc24
Mowa nienawiści, zdj.poglądowe/foto: YT
REKLAMA

Morderstwo prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza dokonane na oczach tysięcy ludzi było wydarzeniem wstrząsającym. Jego wykorzystywanie do narzucania walki z tzw. „mową nienawiści” jest już po prostu paskudne.

Czy „edukujący” się w ostatnich latach w więzieniu morderca zrezygnowałby ze swojego czynu, gdyby wychowywano go w szkole w potępieniu „mowy nienawiści”? Czy tego typu edukacja zmniejszy przestępczość? Po wstrząsie wywołanym gdańskim mordem jedyną dyskusją „na rzeczy” byłaby rozmowa o przywróceniu kary śmierci, jako możliwego odstraszenia przed tego typu czynami. Zresztą postulat taki zgłosił JKM.

REKLAMA

Zamiast „męskiego zachowania” mamy tymczasem prawdziwy festiwal wezwań do „walki z mową nienawiści”. O tym, że nienawiść jest podła uczy się na lekcjach religii, czy w kościołach. Eksponowanie form „nienawiści” sprzeczne jest nawet z dobrym wychowaniem, które powinno się wynosić z domu. O co więc tutaj chodzi?

Brzmi ładnie, ale walka z tzw. „mową nienawiści” to jeden z lewicowych wytrychów ideologicznych, które służą po prostu do kneblowania przeciwników politycznych. W naszym kraju stosowano go już wielokrotnie i to od początku istnienia III RP, np. jako argument rozgrzeszania komunistów, czy zarzut i argument do obalania rządu Jana Olszewskiego. Jest to ulubiona metoda szantażu lewicowych środowisk wobec politycznych przeciwników, którą teraz chce się poszerzyć korzystając z tragedii.

Polityka pewnych środowisk w tej materii specjalnie nawet nie dziwi. Gorzej, że na emocjonalnej fali po morderstwie w Gdańsku, propaguje się nie walkę z przestępcami, ale z właśnie z zupełnie abstrakcyjną „mową nienawiści”, także w środowiskach, które są normalnie z daleka od polityki i ideologii.

Ostatnio nawet dyrektorzy instytutów PAN wydali apel o „odrzucenie mowy nienawiści”. Podpisało się pod nim ponad 50 dyrektorów instytutów Polskiej Akademii Nauk. W liście pisze się o „wykorzystywaniu mowy nienawiści do celów politycznych, brutalizacji języka, która zastąpiła język porozumienia” I dalej: „Apelujemy do wszystkich uczestników społecznych debat, dziennikarzy, a nade wszystko do moderatorów życia politycznego o stanowcze odrzucenie mowy nienawiści, która wywiera destrukcyjny wpływ na ludzką świadomość i pobudza do przemocy. Protestujemy przeciwko wszelkim odmianom populizmu, który stanowi zagrożenie dla społecznego ładu w naszym wspólnym domu, jakim jest Polska. Odnowa życia publicznego w duchu wzajemnego szacunku jest naszą jedyną szansą”.

Brzmi ładnie, z tym że warto pamiętać, że każda formalizacja tez tego apelu to w rzeczywistości cenzura i tworzenie paragrafów na każdą formę odstępstwa od politycznej poprawności. Widać to już zresztą w działalności policji zatrzymującej autorów internetowych wpisów. Szanując apel PAN i rozumiejąc motywy jego autorów, nie sposób jednak nie przypomnieć sobie tego, co niejaki Lenin pisał o zachodnich bezkrytycznych entuzjastach swojej rewolucji.

REKLAMA