To się nazywa ceremonia. I pomyśleć, że nasz Beniowski był tam królem

Prezydent_Madagaskar
Prezydent_Madagaskar
REKLAMA

Na Madagaskarze odbyła się ceremonia zaprzysiężenia na prezydenta Andry’ego Rajoeliny. Takiej pompy nie oglądano tam od lat. Ceremonia odbyła się na stadionie stolicy Antananarywy, w obecności 40 tys. osób. Wśród oficjeli było co prawda tylko sześciu afrykańskich szefów państw, ale na trybunie pojawił się w zupełnie nowej roli sam b. prezydent Francji Nicolas Sarkozy.

REKLAMA

Andry Rajoelina, który rządzi od 2009 roku, zdobył w grudniowych wyborach 55,66% głosów i pokonał swojego rywala Marca Ravalomananę, na którego zagłosowało 44,34%. Obserwatorzy z UE nie stwierdzili żadnych rażących nieprawidłowości.

Madagaskar, który leżał na szlaku do Indii, był obiektem zainteresowania wielu państw europejskich. Lądował tam zresztą w swojej podróży b. konfederat barski Maurycy Beniowski, który na wyspie zmarł. Wcześniej w 1776 roku obwołany został nawet przez tubylców królem, ale tego wyboru nie zaakceptowali Francuzi, którzy de facto w tym regionie rządzili. Po konfliktach zbrojnych pod koniec XIX wieku wyspa została kolonią francuską. W 1958 roku Francja ogłosiła Madagaskar swoim terytorium zamorskim, ale w 1960 roku uznała niepodległość. Po uzyskaniu niepodległości na Madagaskarze miały miejsce cztery przewroty ustrojowe, a krajem wstrząsały kryzysy gospodarcze. Na 24 mln mieszkańców 23% to katolicy, a ponad 30% protestanci.

Nowy prezydent chce ściągnąć na Madagaskar inwestorów. Właśnie w tej roli być może przybył tu Nicolas Sarkozy, który jest obecnie jedną z ważnych postaci grupy inwestycyjnej Accor (znana także w Polsce sieć hoteli).

Madagaskar to jedna z największych wysp na świecie (po Australii, Grenlandii, Nowej Gwinei i Borneo). Ma powierzchnię 587 tys. kilometrów kwadratowych (tyle co Francja), ale jest krajem bardzo biednym. Ok. 1500 roku wyspę odkryli Portugalczycy. W gospodarce dużą rolę odgrywa eksport wanilii. Nowością jest pierwsza w Afryce produkcja kawioru. PKB na mieszkańca to jednak zaledwie 448 USD (2017 rok), a 90% ludności żyje za mniej niż 2 dolary dziennie. Jak na budżet tego kraju, prezydencka ceremonia mogła więc budzić uczucia dość mieszane.

REKLAMA