Wiadomo już, jak zabójca prezydenta Adamowicza dostał się na scenę. „Stefan W. bardzo dobrze przygotował się do zamachu”

Stefan W. na scenie Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, tuż po zabójczym ataku na prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza. Foto: yt
Stefan W. na scenie Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, tuż po zabójczym ataku na prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza. Foto: yt
REKLAMA

Jak Stefan W. dostał się na scenę? Jak to możliwe, że przedarł się przez ochronę i podszedł do prezydenta Pawła Adamowicza? Plan ataku nożownik zrealizował dzięki … podrobionej legitymacji prasowej.

„Według naszej oceny to nie jest nasz identyfikator. Możliwe, że mężczyzna sam wykonał dla siebie plakietkę, ale to już ustala policja. My nie widzieliśmy tej plakietki” – mówi Wawrzyniec Rybak z Regionalnego Centrum Wolontariatu w Gdańsku.

REKLAMA

Prawdopodobnie, choć nie chcą tego przyznać organizatorzy 27. finału WOŚP w Gdańsku, Stefan W. znajdował się na oficjalnej liście dziennikarzy akredytowanych na to wydarzenie, ponieważ posiadał podrobioną legitymację prasową. Jednak plakietkę, dzięki której wszedł na scenę, najprawdopodobniej wykonał sam.

Plakietka zabójcy prezydenta Gdańska była zalaminowana, a w środku na białym tle widniał napis „media”. Dodatkowo na dole zostały umieszczone loga firm wspierających wydarzenie. Z kolei identyfikator dla dziennikarzy, choć również miał białe tło, to jego centralną część stanowiła niebieska karuzela. Inne barwy mieli artyści, goście, technicy itd. Na samym dole był napis media.

Według informacji, które udało się uzyskać dziennikarzom Faktu, Stefan W. był bardzo dobrze przygotowany do zamachu. Identyfikator, którym się posługiwał był przygotowany na wzór takich, jakich używali wcześniej wolontariusze. Prawdopodobnie zrobił go na podstawie zdjęć z poprzednich lat.

Co jednak bardzo ważne, tegoroczne „plakietki” różniły się dość znacznie od zeszłorocznych. Nikt jednak nie zauważył dość znaczących różnic, ochroniarzom wystarczył fakt, że na szyi wisiał kawałek zalaminowanej kartki z napisem „media”.

Jeśli informacje podawane przez dziennikarzy się potwierdzą, to bardzo możliwe, iż odpowiedzialność spadnie w dużej mierze spadnie na pracowników firmy ochroniarskiej. W ich obowiązkach leży bowiem sprawdzenie, czy przed wejściem na scenę, „dziennikarz” posiada ważny identyfikator.

Źródło: Fakt.pl / NCzas.com

REKLAMA