„Shutdown” rządu w USA przyniósł niezwykłe efekty. Urzędnicy biorą się za robotę

Shutdown w USA. Foto: PAP
Shutdown w USA. Foto: PAP
REKLAMA

Rozpoczyna się drugi miesiąc sytuacji sporu prezydenta USA Donalda Trumpa z Kongresem o przyznanie środków na budowę muru wzdłuż granicy z Meksykiem. Efektem tej patowej sytuacji jest m.in. wstrzymanie wynagrodzeń urzędników centralnej administracji publicznej. Paraliż administracji przynosi jednak skutki dość ciekawe.

„Wyprowadzę psa” – z taką ofertą podjęcia pracy pojawiła się na ulicy jedna z pracownic sektora publicznego.

REKLAMA

22 stycznia zaczął się drugi miesiąc „historycznego” częściowego paraliżu administracji. Bez wynagrodzeń pozostaje około 800 tys. pracowników federalnych. Po fali protestów zaczynają jednak sobie dorabiać.

Wstrzymanie finansowania rodzi skutki, które trudno czasami przewidzieć. Na przykład policja konna obawia się o… paszę dla swoich rumaków.

Zamknięte muzea narodowe odbijają się na turystyce.

Zachwyceni są z kolei libertarianie, bo kryzys pokazuje, że można się obyć bez wielu urzędników. Niektórzy z nich już zaczęli zresztą poszukiwać możliwości dorobienia sobie i może to być bardziej pożyteczne społecznie od ich codziennych zajęć, do których przywykli.

Poza usługą „wyprowadzania psa”, niektórzy zasilili branżę transportu osobowego jako kierowcy. W Europie zapewne zgłaszaliby się od razu po „bezrobocie”.

Swoją drogą wybór zajęć przez „funkcjonariuszy publicznych” wskazuje, że poza urzędniczeniem wiele nie potrafią i podejmują zajęcia przeznaczone raczej dla osób słabo wykształconych…

REKLAMA