Jasnowidz Jackowski zdradza jak ostrzegł Perszinga przed śmiercią. Zmusił go do tego Masa

Krzysztof Jackowski i Andrzej Królikowski Perszing. Fot. youtube
Krzysztof Jackowski i Andrzej Królikowski Perszing. Fot. youtube
REKLAMA

– Do powrotu do tej historii zmusił mnie nie kto inny tylko świadek koronny, a właściwie pisarz Masa – opowiada jasnowidz Krzysztof Jackowski w swoim najnowszym nagraniu na youtube. Jakaś książka powstała z udziałem pana Masy pt. „Bandyci i celebryci”. I on mnie oskarża, że przeze mnie zginął Perszing. A było inaczej – ja Perszingowi uratowałem życie.

– Książka Masy traktuje też o mnie – opowiada Jackowski. – Poznałem Andrzeja Królikowskiego Perszinga, bo mu zginął cenny samochód, Mercedes. Przedstawił się jako szef firmy z Warszawy. Człowiek budzący zaufanie i nigdy go u mnie nie stracił, mimo że szybko zorientowałem się, że to szef mafii pruszkowskiej. On był także celebrytą. Ten cały bandytyzm nie mógł się dziać bez udziału służb postkomunistycznych. Takie jest moje zdanie.

REKLAMA

– Powiedziałem Perszingowi, że mam wizję, że ukradł mu ten samochód człowiek, który często z nim jeździł, jego kolega i że ma dużego pająka na ręku. Perszing był zdumiony tym co powiedziałem. I szybko okazało się, że to prawda. On zresztą tego człowieka też podejrzewał. Perszing zaczął do mnie zaczął przyjeżdżać. Szybko się zorientowałem kim jest. Potem Pruszków upadł. Pan Masa stał się świadkiem koronnym. I pozwolono mu być gwiazdą. I teraz w tej książce Masa mówi, że tak naprawdę to Perszing zginął przez Jackowskiego, bo Jackowski mu powiedział, że będzie żył 102 lata. I dlatego Perszing do Zakopanego pojechał bez ochrony. Pada też pytanie czy znany jasnowidz był policyjnym agentem mającym za zadanie inwigilować słynnego gangstera?

– Jeżeli pan Masa we wszystkich swoich opowiadaniach traktuję faktografię tak jak mnie tutaj, to ja wam powiadam, nie czytajcie tych książek, bo szkoda czasu, chyba że lubicie fantastykę. Ja nie miałem kontaktów z Masą tylko z Perszingiem, który przyjeżdżał do mnie. Po tej historii z mercedesem uratowałem mu życie, świadkiem tego jest pan Słowik, znana postać z Pruszkowa. Jesienią przyjechał do mnie Perszing, ja mu mówię: w marcu nie mieszkaj w swoim domu. Bo widzę taką scenę: podjeżdżasz samochodem, stoi dwóch ludzi, dostaniesz dwa strzały w brzuch i zginiesz. Ja potem żałowałem, że mu to powiedziałem. Okazało się, że Perszing w marcu nie mieszkał w swoim domu tylko w hotelach. Do domu wysyłał niejakiego Florka, który miał podobną sylwetkę. I raz jak Florek pojechał pod ten dom zauważył dwóch typów. Pozostał w nim i wtedy padły strzały. Dostał kilka kul. Sprawcy uciekli, będąc pewni, że zabili Perszinga. Florka lekarze uratowali.

– Potem minął dłuższy czas. Perszing przyjechał do mnie do Człuchowa. Położył mi na stole przepoconą koszulę. Powiedział, że to kolegi, który jest w szpitalu i zapytał czy jemu coś grozi. Poczułem, że miał dwa strzały ale z tego wyjdzie. I on powiedział, że tak jest, ale chodzi mu o to czy nadal mu coś grozi. Ja się skupiłem i zobaczyłem Perszinga na parkingu podchodzącego do auta. Podchodzi do niego dwóch ludzi ładują do niego z broni szybkostrzelnej. Opowiedziałem mu to. Spytał gdzie może być ten zamach. Powiedziałem, że w Warszawie. I to był mój błąd. Trzy miesiące później Perszing zginął w Zakopanem dokładnie w opisany przeze mnie sposób.

Cała wypowiedź Krzysztofa Jackowskiego:

REKLAMA