Niebywałe zjawisko w domu Tomasza Mackiewicza. Jego żona mówi o znaku

Tomasz Mackiewicz z dziećmi. Foto: fb.com
Tomasz Mackiewicz z dziećmi. Foto: fb.com
REKLAMA

Rok temu zginął polski himalaista Tomasz Mackiewicz na Nanga Parbat, Jego żona Anna Solska-Mackiewicz podzieliła się swoimi bardzo metafizycznymi odczuciami na temat śmierci męża.

„Czuję, że Tomek przestał żyć w swoim materialnym ciele 27 stycznia, chociaż w akcie zgonu przyjęto 30 stycznia” – wyznała w wywiadzie dla „Wysokich Obcasów”.

REKLAMA

„Miesiącami odtwarzałam sobie chronologię wydarzeń, co się działo i którego dnia. Musiałam przyjąć, że umarł nazajutrz po tym, kiedy Eli go zostawiła, bo w przeciwnym razie oszalałabym na myśl, że był sam i mógł się bać. I dlatego szukałam znaków, że tak się stało” – wyjaśniła w wywiadzie wdowa po Mackiewiczu.

Pani Anna Solska-Mackiewicz powiedziała, że kilka lat temu dostała od męża prezent w postaci znanego kwiatka doniczkowego, kalanchoe. „I ten kwiat nagle zakwitł, pierwszy raz w życiu, zimą. Dawał znak, by się nie bały” – mówiła.

Opowiedziała też o zachowaniu córki Zoji.

„W nocy, gdy Eli zostawiła Tomasza, Zoja przebudziła się, co jej się nigdy nie zdarza, usiadła na łóżku z szeroko otwartymi oczami i z kojącym uśmiechem. Nic nie mówiła, tylko przez kilkanaście sekund na mnie patrzyła. Były to dla mnie materialne znaki energii Tomka, który pokazywał nam, ze wciąż jest z nami. Dawał mi znak, żebym się nie bała” – dodała Anna Solska-Mackiewicz.

6-letniej wówczas Zoji powiedziano, że ojciec jedzie do Mikołaja pilnować mu chatki.

„Powiedział Zojce, że jeśli spojrzy w niebo i zobaczy migającą gwiazdę, to on będzie do niej migał. I często się zdarza, że córka wypatruje w nocy migającej gwiazdki i cieszy się, że tata dotrzymuje słowa” – powiedziała matka dziewczynki.

Tomasz Mackiewicz wraz z Francuzką Élisabeth Revol zdobył Nanga Parbat „Zabójczą Górę”, dziewiąty pod względem wysokości szczyt świata. On jednak dostał ślepoty śnieżnej i choroby wysokościowej.

Revol sprowadziła Polaka na wysokość 7250 m i kiedy doszła do wniosku, że nie jest w stanie mu pomóc, zostawiła go osłoniętego w lodowej jamie. Sama będąc odmrożona zeszła na wysokość ok. 6700 metrów, gdzie oczekiwała na ekipę ratunkową. Przez ekstremalnie trudne warunki pogodowe udało się ocalić tylko Francuzkę.

Źródło: Fakt24

REKLAMA