Ciężki los młodych magistrów. Wysokie koszty pracy utrudniają zatrudnienie tuż po studiach

fot.: pxhere.com
REKLAMA

Bezpłatne staże, śmieciowe umowy, kiepskie warunki zatrudnienia czy też brak pracy. Tak właśnie wyglądają realia wielu studentów i świeżo upieczonych absolwentów polskich uczelni.

Jeszcze kilka lat temu całkiem powszechne było przekonanie, że studia to droga do pewnej i dobrze płatnej pracy. Tłumy świeżo upieczonych maturzystów co roku ruszają na uczelnie wyższe, by zdobyć upragniony tytuł magistra.

REKLAMA

Po pięciu latach często okazuje się jednak, że to czego uczono ich na uniwersytecie niewiele ma wspólnego z tym, czego wymaga się od nich w pracy. A same tytuły, dyplomy i certyfikaty zazwyczaj mają niewielkie znaczenie, bo liczą się realne umiejętności i doświadczenie. A tego zwykle brak świeżo upieczonym absolwentom.

Gdzie niby mieli je zdobyć, skoro przecież ostatnie pięć lat poświęcili na pilne studiowanie? A niestety często uczelnie nie idą na rękę studentom chcącym w trakcie nauki zdobywać doświadczenie zawodowe. Skostniała uczelniana biurokracja i nieprzystająca do dzisiejszych rynkowych realiów mentalność znacznej części uniwersyteckiej kadry nie sprzyjają elastycznemu podejściu do pracujących studentów.

Gdy taki absolwent z marnym doświadczeniem zawodowym rusza na rynek pracy, to nierzadko okazuje się, że ciężko znaleźć mu satysfakcjonujące zatrudnienie. Obok źle dopasowanych do realiów rynkowych programów kształcenia na studiach, a także wspomnianej wyżej mentalności utrudniającej podejmowanie pracy w trakcie studiów, jedną z przyczyn takiego stanu rzeczy jest niska elastyczność i wysokie koszty zatrudnienia.

Mało kto będąc młodym absolwentem studiów może od razu liczyć na umowę o pracę i dobre warunki zatrudnienia. Nie ma w tym jednak nic dziwnego, gdyż większość pracodawców boi się ryzykować zatrudnieniem kompletnie niedoświadczonego pracownika na umowę o pracę, gdyż oznaczałoby to wysokie ryzyko związania się z kimś o marnych kwalifikacjach, kogo potem trudno będzie zwolnić.

Cierpią na tym również ci, którzy chcą się rozwijać i mają potencjał na dobrych pracowników, gdyż nikt nie zaoferuje im od razu dobrze płatnej pracy.

Ponadto wysokie koszty pracy czy też stale podwyższana płaca minimalna powodują, że pracodawcy nie mogą stworzyć tylu miejsc pracy dla młodych i niedoświadczonych pracowników, ile mogliby, gdyby państwo zabierało im za to mniej pieniędzy.

Pracownik na umowie o pracę zarabiający 3 000 zł brutto dostaje na rękę jedyne 2 156,72 zł. Dla pracodawcy oznacza to jednak łącznie koszt w wysokości aż 3 614,40 zł PLN. Natomiast różnica pomiędzy kosztem pracodawcy a kwotą netto, czyli kwota jaką państwo zabiera w podatkach to aż 1 457,68 zł!!

Nic zatem dziwnego, że wielu pracodawców woli bawić się w „bezpłatne staże” lub w ogóle nie zatrudniać młodych, niedoświadczonych pracowników. Jedynym ugrupowaniem, które konsekwentnie opowiada się za radykalnym obniżeniem tej kwoty poprzez obniżkę podatków jest partia KORWiN Janusza Korwin-Mikkego, który wielokrotnie powtarzał, że jeden z elementów tego klina podatkowego, czyli podatek dochodowy „jest karą za dobrą pracę”. Niestety ani obecny rząd ani parlamentarna opozycja nie bierze takich rozwiązań w ogóle pod uwagę.

Źródło: polskieradio.pl 

REKLAMA