
Brytyjska królowa Elżbieta II wezwała do „poszukiwania elementów wspólnych” i „szanowania różnych punktów widzenia” w przemówieniu, wygłoszonym w organizacji zajmującej się prawami kobiet. Media odbierają jej słowa jako zawoalowaną refleksję nt. brexitu.
W trakcie dorocznego przemówienia na spotkaniu Sandringham Women’s Institute królowa zaapelowała o umiarkowanie i wzajemny szacunek w debacie publicznej i relacjach międzyludzkich.
„Kiedy poszukujemy nowych odpowiedzi na pytania dotyczące współczesności, ja wolę wypróbowane i sprawdzone przepisy, jak mówienie dobrze o sobie nawzajem i szanowanie różnych punktów widzenia; jednoczenie się w poszukiwaniu elementów wspólnych i nietracenie nigdy z oczu większych spraw. Takie podejście jest dla mnie ponadczasowe i polecam je wszystkim” – powiedziała monarchini.
Co królowa chciał w ten sposób powiedzieć? Na pewno opowiedziała się za konserwatywnym podejściem do rozwiązywania sporów. Stosowanie się do sprawdzonych rozwiązań jest własnie podejściem konserwatywnym, w przeciwieństwie do szaleństwa lewaków, którzy chcą zniszczyć sprawdzone zasady w imię postępu o niewiadomych, a najczęściej szkodliwych skutkach.
Wrzask i paranoiczna panika jaką urządzają lewicowcy w sprawie brexitu jest już nie do zniesienia. Codziennie straszą Brytyjczyków, ze po wyjściu z Unii Europejskiej kraj pogrąży się wręcz w „mrokach średniowiecza”, że nie będzie leków, jedzenia, paliwa i w ogóle nie będzie niczego.
Ta histeria jest najwyraźniej nie do zniesienia nawet dla tak doświadczonej monarchini jak Elżbieta II.
Jako głowa państwa królowa Elżbieta II nie wypowiada się publicznie na tematy polityczne, ale w przeszłości czasami sygnalizowała swoją opinię w przemówieniach skierowanych do innych publiczności.
Tuż przed referendum w sprawie niepodległości Szkocji w 2014 roku mówiła jednemu z dobrze życzących mu poddanych, iż „ma nadzieję, że ludzie bardzo ostrożnie pomyślą o przyszłości”, co zostało odebrane jako jasny sygnał, wzywający Szkotów do zagłosowania za pozostaniem w Zjednoczonym Królestwie.
Brytyjskie media zwróciły w piątek uwagę, że jej wystąpienie w Women’s Institute zostało wygłoszone na ledwie 64 dni przed planowanym wyjściem Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej oraz na kilka dni przed wtorkowymi głosowaniami w Izbie Gmin, dotyczącymi dalszego planu na negocjacje z Brukselą po tym, jak posłowie odrzucili wypracowaną przez rząd propozycję umowy wyjścia ze Wspólnoty.
Dziennik „Times” przypomina, że wcześniej podobne słowa znalazły się w świąteczno-noworocznym orędziu królowej, kiedy mówiła, że „nawet w przypadku najgłębszych różnic, traktowanie drugiej osoby z szacunkiem godnym drugiego człowieka jest zawsze dobrym pierwszym krokiem na drodze do lepszego wzajemnego zrozumienia”.
Z kolei BBC ocenia, iż „nie ma wątpliwości, że królowa chciała wysłać sygnał” do podzielonego w sprawie brexitu narodu.
„Jest niemożliwe, aby głowa państwa użyła takiej konstrukcji słów bez świadomości, że będzie to widziane jako odniesienie do bieżącej debaty politycznej” – podkreślono.
Brytyjska Izba Gmin zagłosowała 15 stycznia przeciwko proponowanej przez rząd Theresy May umowie wyjścia Wielkiej Brytanii z UE. W razie braku większości dla tego dokumentu lub jakiegokolwiek alternatywnego rozwiązania, na mocy procedury wyjścia opisanej w art. 50 traktatu o UE, Wielka Brytania automatycznie opuści Wspólnotę bez umowy o północy z 29 na 30 marca.
Wśród możliwych scenariuszy wyjścia z impasu są m.in.: powtórzenie głosowania w Izbie Gmin po uzyskaniu dalszych zapewnień politycznych ze strony UE, przedłużenie procedury wyjścia ze Wspólnoty na mocy art. 50 traktatu, wyjście z UE bez umowy, organizacja drugiego referendum lub rozpisanie przedterminowych wyborów parlamentarnych w Wielkiej Brytanii.
Źródło: PAP