Stefan W. w trakcie śledztwa w sprawie morderstwa prezydenta Pawła Adamowicza zeznał, że to była dziewczyna wrobiła go w sprawę napadów z bronią w ręku. Wcześniej twierdził, że próbowano go otruć podrzucając jaja tasiemca.
Potwierdzają się medialne doniesienia, że Stefan W. skupił się w trakcie zeznań na historii swojego życia, a nie wydarzeniach w związku z którymi został aresztowany, czyli zabójstwem Pawła Adamowicz w trakcie koncertu WOŚP.
Tygodnik „Sieci” dotarł do rzekomych zeznań Stefana W., w których dzień po ataku miał opowiadać w prokuraturze historię swojego życia. Twierdził, że w czasach młodości gdy miał 12 lat i zaczął się leczyć psychiatrycznie, poznał dziewczynę, która później została prokuratorem. Przeciwny ich związkowi miał być jej ojciec, który zajmował wysokie stanowisko w ministerstwie sprawiedliwości. Twierdzi, iż oboje wrabiali go w sprawę napadów z bronią w ręku.
Śledczy ustalili, że prokurator o nazwisku podawanym przez Stefana W. to osoba, która sporządzała akt oskarżenia przeciwko niemu w sprawach napadów na banki. Według „Sieci” śledczy uznają wyjaśnienia Stefana W. za niewiarygodne.
W 2016 roku, kiedy Stefan W. odbywał karę, zdiagnozowano u niego schizofrenię paranoidalną. Mimo tego nadal przebywał w więzieniu, a nie na oddziale psychiatrycznym i był leczony farmakologicznie.
Źródło: „Sieci”