„Gazeta Wyborcza” opublikowała we wtorek stenogram nagrania rozmowy m.in. prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego z austriackim biznesmenem Geraldem Birgfellnerem, która dotyczy planów budowy w Warszawie dwóch wieżowców przez powiązaną ze środowiskiem PiS spółkę Srebrna.
Budowa miała być sfinansowana z kredytu udzielonego przez bank Pekao SA w wysokości do 300 mln euro, czyli ok. 1,3 mld zł – podała „GW”. W biurowcu mają się mieścić m.in. apartamenty, hotel i siedziba fundacji Instytutu im. Lecha Kaczyńskiego.
Ujawniona rozmowa odbyła się 27 lipca 2018 r. w siedzibie Prawa i Sprawiedliwości przy ul. Nowogrodzkiej w Warszawie. Wzięli w niej udział Jarosław Kaczyński, jego brat cioteczny Grzegorz Tomaszewski, austriacki biznesmen Gerald Birgfellner powiązanym rodzinnie z prezesem PiS i jego wspólniczka, pełniąca jednocześnie rolę tłumaczki.
Z nagrania wynika – jak napisała gazeta – że projekt budowy został wstrzymany ze względu na nieprzychylność władz Warszawy i kampanię działacza miejskiego Jana Śpiewaka. „Jeśli nie wygramy wyborów, to nie zbudujemy wieżowca w Warszawie” – miał powtarzać kilkakrotnie Kaczyński w rozmowie z 27 lipca 2018 r.
Zdaniem „Wyborczej”, z kolejnych fragmentów nagrań wynika, że nie chodzi tylko o wybory w Warszawie, ale też o wybory do parlamentu w 2019 r. i że gdyby informacje o przygotowaniach do inwestycji i toczonych negocjacjach wyszły na jaw, byłoby to zabójcze politycznie dla PiS. „Partia buduje wieżowiec”, „to nie do obrony”, „chodzi o medialny atak”, „to jest polityka” – miał wyliczać Kaczyński.
Gazeta podaje, że Birgfellner był od 2017 r. zaangażowany w projekt budowy dwóch 190-metrowych wieżowców (łącznie w sprawie projektu spotykał się od maja 2017 roku 16 razy). Całkowite wynagrodzenie Austriaka, po wybudowaniu „dwóch wież”, miało wynosić 3 proc. wartości inwestycji, czyli ok. 9 mln euro (ok. 39 mln zł). Srebrna nie dostała jednak od władz Warszawy ani pozwolenia na budowę, ani tzw. wuzetki, czyli warunków zabudowy. Nie przeniosła również praw użytkowania działki pod budowę na firmę Nuneaton (spółka powołana do realizacji projektu, jej prezesem został Birgfellner).
Po wstrzymaniu inwestycji przez Kaczyńskiego, zarząd spółki odmówił Birgfellnerowi zapłaty za jego pracę, choć – jak podała „GW” – Austriak wykonał już część prac przygotowawczych: projekt architektoniczny, strategię realizacji, wycenę nieruchomości, prowadził negocjacje z wykonawcami poszczególnych etapów, zatrudnił pracowników, architektów.
W nagranej rozmowie Birgfellner przekonuje Jarosława Kaczyńskiego, że „nie jest oszustem” i przedstawia dokumenty potwierdzające wykonane przez niego prace. Prezes PiS potwierdza, że plan inwestycji został wstrzymany. „Wszystko wiem, przecież ja nie chcę nikogo oszukiwać. Ja wiem, że to wszystko było robione dla nas. Ja bym chciał zapłacić, tylko muszą być do tego podstawy w papierach. Gdyby do tych wszystkich opracowań, które tu są, były dołączone rachunki. Ile to kosztowało, znaczy, jaka firma za to bierze” – mówił Kaczyński cytowany przez „Wyborczą”.
Prezes PiS proponuje też Austriakowi, aby wystąpił o zapłatę do sądu. „Według mnie to najprostsza droga, żeby tę sprawę załatwić. Ja wtedy będę mógł być może jakoś w tej sytuacji przekonać zarząd do tego, żeby poszli na ugodę (…). Jeżeli chodzi o mnie, to spokojnie mogę zeznać przed sądem, że tak, to było robione dla spółki Srebrna” – mówi prezes PiS.
Kaczyński odnosi się też w rozmowie do działań władz stolicy, które nie chcą wydać odpowiednich dokumentów umożliwiających budowę wieżowców. „Tamci nielegalnie nam to uniemożliwiają. I w związku z tym nie mamy innego wyjścia, jak to załatwić, ponieważ jesteśmy uczciwi i chcemy załatwić sprawy finansowe” – podkreśla prezes PiS, nakłaniając Austriaka do złożenia pozwu przeciw Srebrnej. Kaczyński informuje też, że sam rozważa wystąpienie z pozwem przeciw stołecznemu ratuszowi i politykom PO, którzy „odgrażali się, że nigdy nie pozwolą” na budowę.
„Wyborcza” podaje, że bank Pekao SA zgodził się również udzielić kredytu w wysokości 300 mln euro na budowę wieżowców przy Srebrnej.
Jak dowiedziała się nieoficjalnie „Wyborcza”, w ubiegły piątek prawnicy Birgfellnera – Roman Giertych i Jacek Dubois – wysłali do warszawskiej prokuratury zawiadomienie o „uzasadnionym podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez Jarosława Kaczyńskiego”. Austriacki biznesmen zarzuca prezesowi partii rządzącej „dokonanie oszustwa wielkich rozmiarów”.
Jeszcze w poniedziałek rzeczniczka PiS Beata Mazurek odniosła się na Twitterze do – zapowiadanego wówczas – artykułu „GW”. „+Pseudo rewelacje+ o których tak dziś głośno na TT to kolejny art. GW o spółce Srebrna. Te same plotki i spekulacje, które słyszymy od lat. Poniżej odpowiedz BP PiS do red. Czuchnowskiego na przesłane pytania” – napisała Mazurek.
Mazurek zamieściła też na Twitterze odpowiedź szefa biura prasowego PiS Krzysztofa Wilamowskiego na pytania prasowe dziennikarza „GW” Wojciecha Czuchnowskiego.
„W związku z pana pytaniami przesłanym do prezesa PiS uprzejmie informuję, iż przekazywanie pytań, z wyznaczaniem kilkugodzinnego terminu na udzielenie odpowiedzi w przededniu zapowiedzianej publikacji w istocie sprowadza się do działania prowizorycznego i pozornego.
Wilamowski podkreślił, „iż dziennikarz jest obowiązany dochować szczególną staranność i rzetelność przy zbieraniu i wykorzystywaniu materiałów prasowych, zwłaszcza sprawdzić zgodność z prawdą uzyskanych wiadomości lub podać ich źródło”.
„Powyższe wymaga podkreślenia zwłaszcza w kontekście licznych procesów cywilnych, których źródłem są publikacje Pana autorstwa. W szczególności warto przypomnieć prawomocny wyrok Sądu Apelacyjnego w Warszawie, stwierdzający naruszenie przez Pana dóbr osobistych Prawa i Sprawiedliwości. To ten sam wyrok, którego niewykonanie zapowiedział Pan publicznie. W tym miejscu godzi się zważyć, iż cykl artykułów Pana autorstwa, sugerujących wspieranie przez Prawo i Sprawiedliwość rzekomych nielegalnych działań podmiotów prywatnych, także znalazł swój finał w sądzie” – napisał w Wilamowski.
Zapowiedział też, że „w przypadku treści naruszających dobra osobiste poszczególnych przedstawicieli Prawa i Sprawiedliwości podejmowane będą analogiczne reakcje prawne”.
Tymczasem w internecie pojawiły się skrajnie odmienne opinie co do oceny „taśm Kaczyńskiego” i ich politycznej siły rażenia:
Nie znoszę pisowskich socjaluchów, ale gdzie tu afera, która ma ich zmieść?! Żart jakiś. Naprawdę, nie było głupszej i bardziej infantylnej opozycji w polskiej historii po 1989 roku.
— Regalista (@regem_et_regnum) 29 stycznia 2019
Nie uważam, żeby „taśmy Kaczyńskiego” miały potencjał tsunami. Ale tych, którzy twierdzą, że nie mają żadnego, namawiam do rezygnacji z wishful thinking i ujścia ze swojej bańki.
— Łukasz Warzecha (@lkwarzecha) 29 stycznia 2019
Gdyby to były taśmy na poziomie ex premiera Węgier Gyurcsány’ego… typu „klamaliśmy…”itp. to byłby efekt. Tak, w wymiarze politycznym trudno będzie to sprzedać części suwerena, że to jakaś zdrada ideałów.
— Tom Wait (@WaitsTw) 29 stycznia 2019
To Pan Adam decyduje kiedy wolno nagrywać a kiedy nie. Zapomnieliście o złotej zasadzie z Czerskiej? https://t.co/75Dsb8X5od
— Piotr Semka (@PiotrSemka) 29 stycznia 2019
Mafijny mechanizm w czystej postaci. Polityczno-rodzinny układ zbijający fortunę dzięki nieograniczonej władzy jednego człowieka, który niby nie ma konta i komórki, ale biznes na ponad 1 mld zł dla siebie i .@pisorgpl potrafi zrobić. W normalnym kraju ten Rząd by upadł. Upadnie? pic.twitter.com/8Etcn9gV60
— Paweł Olszewski (@PawelOlszewski) 29 stycznia 2019
Że państwowe służby pozwalają nagrywać (a może nawet same nagrywają) państwowych oficjeli to ja jeszcze rozumiem. Ale prywatną firmę ochroniarską, która pozwala nagrać szefa zleceniodawcy to jednak trzeba umieć wybrać ?
— Robert Gwiazdowski (@RGwiazdowski) 29 stycznia 2019
Chyba największym błędem Wyborczej było zdradzenie swych planów Tomaszowi Lisowi. Tomek podkręcał wczoraj cały dzień atmosferę, zapowiadał „bombę” obiecywał koniec PiS… I przegrzał. A teraz kpinki sypią się na redakcję z Czerskiej. Zawsze lepiej trzymać karty przy orderach. pic.twitter.com/wqSYvNqeRB
— Piotr Semka (@PiotrSemka) 29 stycznia 2019