Świat na krawędzi wojny atomowej. Wszystko przez bałagan. „Wszczęto alarm. Aktywowane zostały tzw. nuklearne walizki”

Wybuch broni wodorowej/fot. ilustracyjne/fot. U.S Government/CC BY 2.0/Flickr
Wybuch broni wodorowej/fot. ilustracyjne/fot. U.S Government/CC BY 2.0/Flickr
REKLAMA

Od czasu gdy ludzkość uzyskała dostęp do broni nuklearnej kilkukrotnie doszło do sytuacji, w której świat znalazł się na krawędzi nuklearnej wojny. Ostatni taki incydent miał miejsce w 1995 roku.

Wszystko rozpoczęło się od wystrzelenia przez Norwegów rakiety badawczej Black Brant XII mającej badać ziemską jonosferę i zorzę polarną nad Spitsbergenem. Doszło do niego 24 stycznia 1995 roku.

REKLAMA

Start rakiety szybko wykryły rosyjskie systemy wczesnego ostrzegania. Czterostopniowa rakieta wzniosła się na wysokość 1500 km.

Dla rosyjskich radarów wczesnego ostrzegania norweska rakieta była łudząco podobna do rakiety balistycznej odpalonej przez okręt podwodny z Morza Norweskiego. Wstępne analizy trajektorii wskazywały, że upadnie w pobliżu półwyspu Kola, gdzie znajdują się między innymi bazy atomowych okrętów podwodnych.

Zachodziła także obawa, iż ładunek zostanie zdetonowany w ziemskiej atmosferze po to, by dzięki impulsowi elektromagnetycznemu (EMP) oślepić rosyjskie systemy.

Wszczęto alarm, w wyniku którego zostały aktywowane tak zwane „nuklearne walizki” będące w dyspozycji ministra obrony, szefa Sztabu Generalnego i prezydenta Federacji Rosyjskiej, którym był wówczas Borys Jelcyn.

Według relacji świadków prezydent był bardzo zestresowany i nieustannie rozmawiał z dowódcą wojsk strategicznych, chcąc uzyskać jak najwięcej informacji, przed podjęciem decyzji o uruchomieniu ataku odwetowego.

Nerwowa sytuacja trwała przez kilka długich minut do czasu gdy dane przekazywane przez systemy śledzące rakietę ustaliły, że pocisk zaczął oddalać się od terytorium Rosji.

Jak się później okazało Norwegowie zawiadomili wszystkie sąsiadujące kraje o planowanym odpaleniu rakiety. Przesyłka wysłana do Rosji zaginęła jednak na poczcie lub biurku któregoś z urzędników.

REKLAMA