
W roku wyborczym warto przypominać o wszystkich podatkach, jakimi miłościwie nas opodatkowujący uraczył nas w czasie już ponad trzech lat rządów. Tuż przed końcem 2017 roku Mateusz Morawiecki podpisał rozporządzenie wprowadzające nowy podatek, nazywany dla zmylenia przeciwnika, tj. obywateli, „opłatą”. Wydarzenie przeszło wówczas bez echa.
Nowe przepisy o prawie wodnym wprowadzają opodatkowanie portów, marin jachtowych oraz gruntów wykorzystywanych w celach sportowych i turystycznych.
Po pierwsze ustawa wprowadza opłatę za sporty wodne. Odprowadzać będzie trzeba odpowiednie kwoty od gruntów wykorzystywanych do „przedsięwzięć związanych z uprawianiem na wodach śródlądowych rekreacji, turystyki, sportów wodnych oraz amatorskiego połowu ryb”.
Jakiej wysokości będzie to podatek? Jeżeli na pomoście lub nabrzeżu znajdują się restauracje lub sklepy za każdy metr znajdującej się pod nim wody zapłacić trzeba będzie 5 złotych.
Jednak urzędnik może uznać, że pomost lub nabrzeże służy do świadczenia usług, wówczas opłata będzie wynosić już 8,9 złotych.
Wpływy z nowego podatku mają zasilić, a jakżeby inaczej, budżet nowej instytucji, powołanej w ubiegłym roku, „Wody Polskie”.
Jak alarmują eksperci, szczególnie wrażliwa pozostaje kwestia interpretacji – a tu tradycyjnie w prawie polskim pozostawiono szerokie pole do popisu urzędnikom.
Mogą oni więc w różny sposób interpretować obszar portu, co w znaczny sposób wpłynie na wysokość podatku. Szacuje się, że średni wzrost kosztów dla jednego takiego miejsca będzie wynosił około 1000 złotych.
Źródło: money.pl