Brexit zaszkodzi Polakom żyjącym w Wielkiej Brytanii? Bzdura! „Zarabiam więcej”

Mieszkańcy Londynu/fot. ilustracyjne/fot. Pixabay
Mieszkańcy Londynu/fot. ilustracyjne/fot. Pixabay
REKLAMA

Mimo histerii kreowanej przez media wokół Brexitu, wszystko wskazuje na to, że będzie to decyzja dobra dla wszystkich – zarówno Brytyjczyków jak i imigrantów zarobkowych. Jak powiedział pan Krystian, który mieszka w Bournemouth nad Kanałem La Manche, „jest dobrze”, „ceny mieszkań w Londynie idą w dół” oraz „rośnie stawka minimalna”. Mniejsza ilość napływających pracowników sprawia, że jego praca będzie warta więcej.

Krystian Kęder przyjechał do Anglii osiem lat temu wraz z kilkoma znajomymi. Miał bagaż oraz kilka tysięcy złotych. Okazało się, że poszło gładko – po trzech dniach znalazł pracę w firmie spożywczej. Po roku zamienił ją na inną, w której dostał dobrą umowę i został szefem zespołu.

REKLAMA

Przedtem w Polsce studiował informatykę. Oprócz tego pracował w hurtowni. – Lubiłem swoją pracę. Ale za 1800 zł z trudem się utrzymywałem. Gdy czegoś potrzebowałem, to brałem na raty. Wtedy jeden znajomy dał mi cynk, że jest praca w Anglii. Uznałem, że to dobra okazja, by coś zmienić – powiedział w rozmowie z money.pl Krystian Kęder.

Obecnie zarabia 11 GBP za godzinę, czyli ponad 53 zł. Gdy wyrabia nadgodziny, otrzymuje 15 funtów za godzinę, czyli ponad 72 złote.

Może za to wynajmować mieszkanie z narzeczoną, wyjeżdżać na wakacje za granicę, chodzić na koncerty czy mecze Ligi Mistrzów. W Polsce to już znak, że ktoś jest „bogaty”.

To dla mnie wciąż czarna magia, jak będzie wyglądał brexit. Słyszałem, że będę musiał wyrobić kartę statusu osiedlonego za 60 funtów. To w sumie jedyne, co wiem. Nie dostajemy żadnych komunikatów – powiedział Krystian. Zaznacza, że coraz mniej Polaków przyjeżdża do Anglii.

Wielka Brytania dzieli się na Londyn i całą resztę. W stolicy wszystko jest droższe. Mieszkanie z salonem, kuchnią i dwoma sypialniami kosztuje jakieś 300 tys. funtów. W Bournemouth dwa razy mniej. Tymczasem ceny w Londynie poszły w dół o jakieś 5-10 proc. Doradca kredytowy powiedział mi, abym poczekał do końca roku. Możliwe, że wtedy spadki dotrą do mojej miejscowości i kupię coś własnego – powiedział Polak.

Zdementował też opowieści medialne o wielkiej niechęci do Polaków. – Słyszałem o aktach agresji wobec Polaków, ale też innych narodowości. Jednak były to odosobnione przypadki. Oceniam relacje między Polakami a Brytyjczykami jako dobre. Co tydzień chodzę na mecze Premier League. Kiedyś stałem z piwem i zaczepił mnie jakiś Anglik. Jak to Anglik, zapytał, co u mnie słychać, skąd jestem. Gdy wyjaśniłem, że z Polski, to zaczął opowiadać, czego to nasz kraj nie zrobił dla Anglii w czasie wojny – powiedział pan Krystian.

Źródło: money.pl

REKLAMA