Jedna z internautek obejrzała niedawno „sztukę” pt. „Nerwica natręctw”, która pokazuje, czym kończy się dotowanie kultury z publicznych środków. Całość polega na płytkich skojarzeniach i obrażaniu ludzi.
Najwyraźniej „sztuka” nie była wystarczająco skandaliczna, ponieważ nie odbiła się szerszym echem w mediach. Premierę miała już we wrześniu zeszłego roku. Jej reżyserem jest Artur Barciś, kojarzony głównie jako Tadeusz Norek w „Miodowych latach” czy też jako Arkadiusz Czerepach w „Ranczu”.
– Gdy w poczekalni u genialnego psychiatry spotyka się kilkoro pacjentów zawsze jest ciekawie. Gdy są to osoby cierpiące na takie fobie jak: niekontrolowane przeklinanie (choroba Touretta), przeliczanie wszystkiego (arytmomania), strach przed bakteriami (nozofobia), powtarzanie każdego zdania (palialia), niemożność stanięcia na linii, czy tytułowa nerwica natręctw, to robi się bardzo zabawnie. A gdy z powodu niekończącej się absencji lekarza pacjenci zaczynają się leczyć sami, zaczyna się prawdziwa jazda – czytamy w opisie „sztuki” pod spotem zapowiadającym premierę.
Internautka IzaBell podzieliła się swoimi wrażeniami po obejrzeniu „Nerwicy natręctw”. – Wróciłam załamana z teatru. Spektakl teatru warszawskiego. Obsada: Wardejn, Królikowski R., Barciś, Herman, Budnik. Publika rechocze z wulgaryzmów, katolików, pojawił się nawet tupolew. Tłumaczę sobie, że prowincja, to zachwyt i owacje na stojąco. Tylko co ja tu robię? Sztuka – napisała na Twitterze.
Internauci podzielają opinię użytkowniczki Twittera. Zwracają też uwagę na fakt, że bardzo często podobne „dzieła sztuki” są dotowane z naszych pieniędzy.
– I pomyśleć że wszystkie te teatry egzystują dzięki dotacjom z budżetu – pisze julek. – Lepiej wyszukać na you tube stare spektakle z klasyką i starymi mistrzami gry aktorskiej – ocenia Yolanda. Z kolei Maria Razborska ocenia to jako „tryumf antykultury”.
– W Warszawie nastąpił ekstremalny napływ ludności tzw. słoiki, weki, beczki ogórków kiszonych. Dla nich posiadanie np. gaypassa będzie rodzajem manifestu europejskości, nowoczesności i wyzwolenia. A w ratuszu tramwaje,hostele, miłość, biegunka, dąbrowa – pisze Żaba.
Wróciłam załamana z teatru. Spektakl teatru warszawskiego. Obsada: Wardejn, Królikowski R., Barciś, Herman, Budnik. Publika rechocze z wulgaryzmów, katolików, pojawił się nawet tupolew. Tłumaczę sobie, że prowincja, to zachwyt i owacje na stojąco. Tylko co ja tu robię? Sztuka🙄😤
— IzaBell (@em_iza) January 30, 2019
Z powodu licznych wulgaryzmow, nagich lub polnagich aktorow i manipulacjami tekstow klasykow zrezygnowalismy przed prawie 20 laty z wizyt w teatrze.
Tryumf antykultury.— Maria Razborska (@1mara571) January 31, 2019
Sama prawda. Każda kolejna wizyta w tym przybytku kultury coraz bardziej rozczarowuje. Nie wybieram na ślepo, czytam recenzje, a potem siedzę z opadniętą szczęką i wymieniam z mężem porozumiewawcze spojrzenia. Odczucia mamy identyczne.
— IzaBell (@em_iza) January 31, 2019
I pomyśleć że wszystkie te teatry egzystują dzięki dotacjom z budżetu
— julek (@julekgl) January 30, 2019
Lepiej wyszukać na you tube stare spektakle z klasyką i starymi mistrzami gry aktorskiej.
— Yolanda (@YolandaEdyta) January 31, 2019
"Nerwica natręctw"
— IzaBell (@em_iza) January 30, 2019
W Warszawie nastąpił ekstremalny napływ ludności tzw. słoiki, weki, beczki ogórków kiszonych. Dla nich posiadanie np. gaypassa będzie rodzajem manifestu europejskości, nowoczesności i wyzwolenia. A w ratuszu tramwaje,hostele, miłość, biegunka, dąbrowa…… pic.twitter.com/VCXS32X2tB
— Żaba(L) (@zaba_l) January 30, 2019
Źródła: twitter.com/youtube.com