Minął rok od śmierci Mackiewicza, a sprawa wciąż budzi wątpliwości. Eli Revol kłamała? Polski himalaista wątpi w jej wersję wydarzeń

Elisabeth Revol i Tomasz Mackiewicz. / foto: facebook
Elisabeth Revol i Tomasz Mackiewicz. / foto: facebook
REKLAMA

Minął rok od śmierci Tomasza Mackiewicza na Nanga Parbat, a sprawa wciąż budzi wiele wątpliwości. Ciągle nie wiemy, co tak naprawdę wydarzyło się na szczycie góry w Himalajach. Polski himalaista Ryszard Gajewski wątpi w słowa Elisabeth Revol, która zostawiła Polaka na górze i zeszła w dół, by ratować siebie.

Francuska himalaistka, która wraz z Tomaszem Mackiewiczem udała się na Nanga Parbat, podczas wywiadu udzielonego agencji AFP podała swoją wersję wydarzeń. Ryszard Gajewski uważa, że historia Revol zawiera wiele luk i konieczny będzie pełny raport w tej sprawie.

REKLAMA

Revol opowiada, że wyprawa na Nanga Parbat rozpoczęła się 20 stycznia. Kilka dni później para himalaistów stanęła przed szczytem, na wysokości ponad 7000 m n.p.m.

Francuzka przyznaje, że zarówno ona, jak i jej towarzysz nie mogli powstrzymać się od chęci zdobycia góry tego samego dnia. W efekcie 45 minut później byli już na jej szczycie. Tam zaczęły się problemy.

– Na górze Tomek powiedział mi, że „nic nie widzi”. Nie zostaliśmy na szczycie ani sekundy, to była ucieczka w dół – relacjonuje Revol. Francuzka mówiła, że wraz ze swoim towarzyszem zatrzymali się w zagłębieniu, aby przeczekać do rana.

Tam ponoć stan Polaka znacznie się pogorszył. Widząc tragiczny stan Mackiewicza Revol miała podjąć decyzję o pozostawieniu go i samotnym zejściu niżej. Twierdzi, że powiedziano jej:

Jeśli zejdziesz na wysokość 6000 m, będzie można zabrać ciebie, a potem Tomka z wysokości 7200 m przy użyciu śmigłowca. Tak się stało. Zgodziłam się, ale zostało mi to narzucone.

Odchodząc miała powiedzieć Mackiewiczowi, że musi zejść na dół, ale śmigłowiec zabierze również jego. Kobieta opatuliła swojego kompana i ruszyła w dół.

Te słowa wywołały duże zdziwienie doświadczonego polskiego himalaisty Ryszarda Gajewskiego.

– Przecież ona nie pierwszy raz była w Himalajach, powinna wiedzieć, z jakiej wysokości może kogoś podebrać śmigłowiec – uważa Gajewski. – Na pewno nie z 7200 m. Tak wysoko nikt nie robił tam przyziemienia. I kto to miał zabrać Mackiewicza, pakistański ratownik? Mówi, że ktoś powiedział jej, by zostawiła Tomka, ale nie wyjaśnia kto – tłumaczy.

– Ten wywiad zawiera wiele luk i powoduje jeszcze większy mętlik informacyjny. Francuzka powinna przedstawić szczegółowy raport i mam nadzieję, że to zrobi – mówi Polski himalaista. – Powinniśmy ufać Revol, ale nie da się ukryć, że jej opowieść zawiera luki. Być może nieścisłości są spowodowane niedokładnym tłumaczeniem z francuskiego, albo halucynacjami, o których mówiła – podkreśla.

– Oni nie przeszli dobrej aklimatyzacji, mieli mało tlenu, więc halucynacje są prawdopodobne. Sam ich doświadczyłem na wysokości 8100, podczas wyznaczania nowej drogi na Cho Oyu (…) Słyszałem płynący potok, a przecież było minus 20. W każdym razie, liczę, że przebieg wyprawy na Nanga Parbat doczeka się dokładniejszego odtworzenia – uważa Gajewski.

Źródło: Onet/NCzas

REKLAMA