
W sobotę wieczorem demonstranci zaatakowali Magdalenę Ogórek pod siedzibą TVP. Do zdarzenia doszło, gdy dziennikarka opuszczała budynek. Grupa manifestantów zaczęła wykrzykiwać „wstyd i hańba” oraz nie chcieli pozwolić jej dostać się do samochodu.
Później fanatyczni przeciwnicy TVP opluwali samochód dziennikarki i naklejali nalepki. Na miejscu pojawiła się policja, która jednak interweniowała w wyjątkowo delikatny sposób. Wkroczyła do akcji, gdy trzeba było podnosić z jezdni manifestantów, którzy kładli się pod koła auta Magdaleny Ogórek.
Zdarzenie to było szeroko komentowane, również na Twitterze przez dziennikarzy i polityków, a szef MSWiA Joachim Brudziński domagał się od policji wyjaśnień w związku z zachowaniem funkcjonariuszy. Większość komentatorów potępiła atak na dziennikarkę.
Z tego grona wyłamała się pisząca dla „Polityki” Ewa Siedlecka. Stwierdziła ona, że nie doszło do przekroczenia granic debaty publicznej. Dodała, że „dziennikarze TVP opłacani są z publicznych pieniędzy, a więc tym bardziej podlegają krytyce”.
„Nie było linczu. Był gniew. Problem rzeczywiście w tym, żeby ów gniew nie przekraczał granic, które sami sobie wyznaczyliśmy” – podsumowała Siedlecka.
Wobec p. Ogórek nie przekroczono granic debaty publicznej – dziennikarze TVP opłacani są z publicznych pieniędzy, a więc tym bardziej podlegają krytyce. Nie było linczu. Był gniew. Problem rzeczywiście w tym, żeby ów gniew nie przekraczał granic, które sami sobie wyznaczyliśmy. https://t.co/XSlYdPkyfa
— Ewa@Siedlecka (@Ewa__Siedlecka) February 3, 2019
Źródła: nczas.com/Twitter