Co łączy jasnowidzów Jackowskiego i Klimuszkę? Obydwaj stali się sławni dzięki jednemu człowiekowi. Był milicjantem

Jasnowidz Krzysztof Jackowski. / fot. YouTube
Jasnowidz Krzysztof Jackowski. / fot. YouTube
REKLAMA

Krzysztof Jackowski i Czesław Klimuszko nigdy się nie spotkali. Ten pierwszy miał 17 lat, gdy słynny już zakonnik-jasnowidz zmarł w wieku 75 lat. Jednak połączyła ich pewna postać.

Był to milicjant, Henryk Barteczko, późniejszy komendant wojewódzki policji w Słupsku. To on po raz pierwszy poprosił Jackowskiego o poprosił mnie o pomoc, gdy w jednym z okolicznych jezior utopili się dwaj chłopcy, kuzyni w wieku 11 i 14 lat. Mimo poszukiwań nie można było odnaleźć ich ciał i tego gdzie one są chciał się właśnie dowiedzieć od Jackowskiego.

REKLAMA

Nie był to przypadek. Komendant Barteczko jeszcze za komuny, podczas studiów w Szczytnie, spotkał się z Czesławem Klimuszko. To właśnie on przekonał milicjanta do stosowania pomocy jasnowidzów jako metody śledczej. Barteczko często korzystał później z pomocy ojca Klimuszki, a rozwiązane przez niego tajemnice stały się znane w całej Polsce. Dlatego właśnie sięgnął po pomoc Jackowskiego w poszukiwaniu ciał topielców. Ojciec Klimuszko już wtedy nie żył.

Jasnowidz powiedział, że znajdują się one w zarośniętym wodorostami rowie na dnie jeziora. To okazało się prawdą. Od tego właśnie sukcesu zaczęła się wielka kariera Jackowskiego jako jasnowidza. Jednak zdarzeń z własnego życia nie potrafił on przewidzieć.

„Żona mnie zostawiła, gdy dzieci były małe” – mówił w jednym z wywiadów. „Odeszła z innym mężczyzną. Samotnie wychowałem dzieci. A co do przełożenia jasnowidzenia na sprawy prywatne, to pojawia się pewien kłopot. Nie potrafię zrobić dla siebie wizji. To tak jak w elektryczności – musi być plus i minus. Czyli ja i druga osoba. Sam siebie nie odbieram” – mówi Jackowski.

REKLAMA