Nikt tak jeszcze nie jeszcze nie poniżył polskich oficerów. „Generałowie czekali na audiencję po kilka godzin, aż Bartłomiej zje”. Zobacz jak szarogęsił się w wojsku pupil Macierewicza

Antoni Macierewicz z Bartłomiejem M./fot. PAP/Paweł Supernak
Antoni Macierewicz z Bartłomiejem M./fot. PAP/Paweł Supernak
REKLAMA

Tygodnik „Sieci” dotarł do relacji podwładnych Bartłomieja M. z okresu, gdy ten był rzecznikiem MON. Okazuje się, że pupil Antoniego Macierewicza wyjątkowo szarogęsił się po ministerstwie. Kazał godzinami czekać na siebie generałom, a do tego miał słabość do pochwał i czekolady. Gdy rozbolał go ząb, groził, że kogoś zwolni.

Bartłomiej M. czuł się w ministerstwie bezkarnie i sądził, że może sobie pozwolić na wszystko. – Jego humor decydował o tym, czy kogoś zwolni, czy może tylko udzieli reprymendy – mówi jeden z byłych podwładnych Bartłomieja M.

REKLAMA

Niczym pierwszy sekretarz z czasów słusznie minionych, rozparty wygodnie w swoim fotelu. Pod jego gabinetem ustawiały się kolejki interesantów, a on łaskawie decydował, kiedy i kogo przyjmie. To było żenujące, gdy wysocy szarżą wojskowi, nawet generałowie, czekali na audiencję po kilka godzin. A gdy się już dostali do środka, to zdarzało się, że musieli jeszcze poczekać aż pan rzecznik zje – mówi tygodnikowi „Sieci” była pracownica MON prosząca o zachowanie anonimowości.

Oprócz tego, inni urzędnicy mówią, że Bartłomiej M. miał wielką słabość do czekolad. Te bowiem „pochłaniał kilogramami”. Co niezwykle ciekawe, raz mogło się to źle skończyć dla pracowników ministerstwa.

Pewnego dnia rozbolał go ząb. Wściekał się i wykrzykiwał, że jeśli będzie go dłużej boleć, to kogoś wyp… z roboty. Do szpitala wojskowego pojechało z nim trzech pułkowników – mówi informator gazety.

To nie jedyna słabość byłego rzecznika MON. Pupil Macierewicza miał też słabość do… pochlebstw. – Jego humor decydował o tym, czy kogoś zwolni, czy może tylko udzieli reprymendy. Wiele osób szybko zrozumiało, że nie ma co z nim walczyć, lepiej się jakoś ułożyć – powiedział anonimowy pracownik ministerstwa.

Jednak zgrywanie wielkiego skończyło się za kratami. Sąd zdecydował, że Bartłomiej M. spędzi najbliższe trzy miesiące w areszcie. Postawiono mu też kilka zarzutów m.in. powoływanie się na wpływy oraz przyjmowanie łapówek.

Źródło: se.pl

REKLAMA