Rewolucja technologiczna po polsku. Czyli jak zmarnowaliśmy nasze wielkie odkrycie

Premier Mateusz Morawiecki/fot. ilustracyjne/fot. PAP/Radek Pietruszka
Premier Mateusz Morawiecki/fot. ilustracyjne/fot. PAP/Radek Pietruszka
REKLAMA

Miał być spektakularny sukces. Jednak polska technologia, zamiast trafić do fabryk, utknęła w laboratoriach – czytamy w środowym wydaniu „Rzeczypospolitej”.

Komercjalizacją polskiego grafenu – supermateriału, który może zrewolucjonizować światowy przemysł – miała zająć się specjalnie powołana tego spółka Nano Carbon.

REKLAMA

Miała potężne atuty: unikalną technologię produkcji od polskich naukowców z Instytutu Technologii Materiałów Elektronicznych (ITME), najwyższej klasy urządzenia, a do tego bogatych właścicieli, kontrolowanych przez państwo – Polską Grupę Zbrojeniową (PGZ) i KGHM TFI.

Jednak w ostatnich latach entuzjazm polityków dla tej technologii przygasł, a w kasie Nano Carbon zabrakło pieniędzy na rozpoczęcie produkcji na większą skalę.

Jak podkreśla w rozmowie z „Rz” dr hab. Włodzimierz Strupiński, nazywany „ojcem polskiego grafenu”, na świecie trwa „grafenowe szaleństwo”, a kraje lokują w nim olbrzymie pieniądze.

Na pytanie, co się stało z polskim grafenem, odpowiada, że „pytanie powinno raczej brzmieć: co się stało z instytucjami, które miały ten grafen produkować na dużą skalę i skomercjalizować”. Zaznacza, że „Nano Carbon – spółka powołana specjalnie do tego, by produkować i sprzedawać polski grafen – wygląda, jakby się +zwijała+”.

„Wystawiła na sprzedaż swoje największe skarby, czyli specjalistyczne urządzenia. Instytut Technologii Elektronicznych (ITME), gdy w nim jeszcze pracowałem, tworzył na tych urządzeniach wyjątkowe materiały. W niektórych przypadkach były to jedyne wyroby na świecie. I pewnie można byłoby je dalej rozwijać, ale przyszły zmiany – najpierw na stanowisku dyrektora instytutu, potem zmiany polityczne, a wraz z nimi różne zawirowania” – mówi prof. Strupiński w „Rz”. (PAP)

REKLAMA