Awaryjne lądowanie MiGa-29 w Malborku. Pilot w szpitalu. „To kolejny taki wypadek”

Polski MiG-29. fot. MON.GOV
REKLAMA

Kolejny dowód, że polskie siły powietrzne istnieją tylko teoretycznie. Poza 37 kupionymi kilkanaście lat temu F-16 piloci latają posowieckim złomem. Dziś do kolejnego wypadku doszło w Malborku.

„Podczas lotu nastąpiło rozszczelnienie kabiny w maszynie. Pilot włączył awaryjne podawanie tlenu i wylądował na macierzystym lotnisku” – poinformował serwis onet.pl płk. Pawlak. Po wylądowaniu karetka odwiozła pilota do szpitala w Gdyni.

REKLAMA

To nie pierwszy wypadek tej maszyny związany z rozszczelnieniem kabiny. W kwietnia 2018 roku podpułkownik Andrzej Adamski po wylądowaniu i wyjściu z myśliwca zemdlał i trafił do szpital. Zdarzenie było groźne dla jego zdrowia – czytamy w onet.pl.

18 grudnia 2017 rokudoszło do wypadku myśliwca MiG-29 z 23 Bazy Lotnictwa Taktycznego w Mińsku Mazowieckim. Samolot spadł w lesie niedaleko Kałuszyna przy podchodzeniu do lądowania. 28-letni pilot został odnaleziony po ok. dwóch godzinach i przewieziony do Wojskowego Instytutu Medycznego w Warszawie. Na szczęście miał tylko niewielkie obrażenia.

Z kolei w lipcu ub.r. pod Pasłękiem doszło do katastrofy, w której zginął młody pilot kpt. Krzysztof Sobański z 22 Bazy Lotnictwa Taktycznego w Malborku. Wtedy na jakiś czas loty maszyn zostały zawieszone. Mimo braku raportu o przyczynach katastrofy po czterech miesiącach wojsko wznowiło loty tych maszyn. Innych po prostu nie ma.

O tym, że dowódcy lotnictwa wojskowego igrają z życiem pilotów świadczy właśnie wypadek kapitana Sobańskiego. Pilot zginął, choć użył fotela katapultowego. Onet opublikował materiał o katastrofie pod Pasłękiem pt. „Fotel śmierci. Dlaczego zginął kapitan Krzysztof Sobański” z którego wynikało, że ratujący życie sprzęt nie zadziałał, gdyż był niewłaściwie serwisowany.

Pierwsze Migi-29 zostały wprowadzone na wyposażenie polskiego lotnictwa wojskowego w czerwcu 1989 r., czyli 30 lat temu. Wtedy były dobrym sprzętem, jednak po tylu latach użytkowania zaczęły się sypać. Od kilku lat zdarzają się m.in. wyłączenia silników w locie i czy rozszczelnienia kabiny. Z uwagi na stan techniczny samolotów ich piloci nie widzą perspektyw dalszej służby i liczą się z odejściem z wojska.

Jak pisze onet.pl, piloci wciąż nie mają zaufania do stanu technicznego i sprawności samolotów „z uwagi na realizowany przez WZL2 system serwisowania i wymiany części zamiennych, które produkowane są w krajowych zakładach lotniczych systemem niemal rzemieślniczym”.

źródło: onet.pl

REKLAMA