
W piątek w Lublinie spotkają się prezydenci Polski i Litwy oraz prezydent Ukrainy Petro Poroszenko. Wczoraj na spotkanie w ukraińskim parlamencie nikt z reprezentujących polskie władze polityków wysokiej rangi nie został zaproszony. Był za to Tusk i Schetyna.
Oznacza to, iż kolejny, formalnie sojuszniczy kraj, postawił Polskę i rządzącą ekipę w niewygodniej sytuacji. Najwyraźniej takie traktowanie nie jest niczym nadzwyczajnym dla prezydenta Dudy, który będzie w piątek gościł Petro Poroszenkę w Lublinie.
Sytuacja jest zbliżona do tej, która wpłynęła na powstanie kryzysu jaki wybuchł na linii Polska-Izrael. Podobnie jak w przypadku premiera Netanjahu, także prezydent Poroszenko jest na finiszu kampanii wyborczej. Podobnie jak w przypadku kwestii domagania się zwrotu mienia żydowskiego zagrabionego przez Niemców, mamy w historii Polski i Ukrainy bolesną kartę, co do której istnieją różnice w ocenach po obu stronach granicy.
Jakie są gwarancje, że Petro Poroszenko nie będzie chciał wykorzystać okazji do przypodobania się nacjonalistycznej części elektoratu i powiedzieć czegoś związanego z bolesną dla nas kwestią banderowskich rzezi na Wołyniu?
Spotkanie w Lublinie będzie miało charakter trójstronny. Andrzej Duda spotka się z prezydent Litwy Dalią Grybauskaite i prezydentem Ukrainy Petro Poroszenko. Odwiedzą wspólnie kwaterę główną Wielonarodowej Brygady Litewsko-Polsko-Ukraińskiej, LITPOLUKRBRIG.
Źródło: nczas