Nieprzyjazny gest Ukrainy. Kijów stawia na polską opozycję totalną. Zaprosili Tuska i Schetynę, pomijając polski rząd

Grzegorz Schetyna i Donald Tusk/foto: PAP
Grzegorz Schetyna i Donald Tusk/foto: PAP
REKLAMA

Kijów naciskany w sprawie ludobójstwa na Wołyniu postanowił zagrać polską kartą, stawiając na opozycję. Do Kijowa na sesję parlamentu Ukrainy związaną z 5. rocznicą rosyjskiej agresji na Krym zaproszono Tuska i Schetynę, a nikogo z rządu ani z PiS.

Zaproszenie przewodniczącego Rady Europejskiej Donalda Tuska nie jest naruszeniem protokołu dyplomatycznego ani też międzynarodowych zwyczajów. Natomiast zaproszenie przewodniczącego komisji spraw zagranicznych Sejmu Grzegorza Schetyny z jednoczesnym niezaproszeniem ani ministra spraw zagranicznych, który jest właściwym partnerem dla ukraińskich władz, ani nikogo z polskiego MSZ jest wyraźnym sygnałem intencji Kijowa.

REKLAMA

Tusk odwdzięczył się bardzo proukraińskim przemówieniem. „Tu i teraz chciałbym powiedzieć, że nie ma sprawiedliwej Europy bez niepodległej Ukrainy. Nie ma bezpiecznej Europy bez bezpiecznej Ukrainy. Mówiąc prościej – nie ma Europy bez Ukrainy” – powiedział przewodniczący Rady Europejskiej.

Podczas swego przemówienia Tusk nie powstrzymał się od pewnego protekcjonizmu, dając gospodarzom 5 rad, wzywając:

1. żeby w kampanii wyborczej „nie zadawali sobie nawzajem nadmiernych szkód”, ponieważ może z tego skorzystać „trzecia strona”,
2. żeby nie ulegać pokusie radykalnego nacjonalizmu i populizmu,
3. do nienaśladowania tych krajów, które odrzucają liberalną demokrację i wybierają „autorytarną demokrację”,
4. do przeprowadzania reform, „nawet jeśli miałyby być dla kogoś bolesne”,
5. do stawiania na młodzież, ponieważ „to ona jest przyszłością”.

Nie ulega wątpliwości, że Kijów, który bardzo chciałby zapomnieć o ludobójstwie na Wołyniu, przechodząc nad tą zbrodnią do porządku dziennego, postawił na opozycje w relacjach z Polską, wychodząc ze stanowiska, że polska opozycja w sprawie historycznej polityki będzie mniej naciskała Kijów, niż PiS.

To bardzo ryzykowna gra, ponieważ należy się spodziewać, że polska opozycja po wygraniu wyborów zbliży się do Niemiec/Rosji i oddali się od USA oraz wykaże znaczący brak zainteresowania sprawami ukraińskimi, tak jak to było za rządów oklaskiwanego w Kijowie Tuska.

Źródło: Kresy.pl

REKLAMA