Były senator oskarżony o podżeganie do zabójstwa dziennikarza Jarosława Zientary. Biegli uznali wiarygodność świadków w procesie Aleksandra Gawronika

Aleksander Gawronik i mecenas Paweł Szwarc (PAP/Jakub Kaczmarczyk
Aleksander Gawronik i mecenas Paweł Szwarc (PAP/Jakub Kaczmarczyk
REKLAMA

Biegli z dziedziny psychologii sądowej potwierdzili w czwartek wiarygodność kluczowego świadka w procesie Aleksandra Gawronika, oskarżonego o podżeganie do zabójstwa Jarosława Ziętary. Wskazali jednocześnie, że świadek ten ma skłonności do manipulacji.

Poznański Sąd Okręgowy kontynuował w czwartek proces byłego senatora Aleksandra Gawronika (zgodził się na publikację pełnego nazwiska) oskarżonego o nakłanianie ochroniarzy spółki Elektromis do porwania, pozbawienia wolności, a następnie zabójstwa reportera „Gazety Poznańskiej” Jarosława Ziętary.

REKLAMA

Sąd przesłuchał w czwartek biegłych z dziedziny psychologii sądowej. W sporządzonych przez siebie opiniach mieli oni ocenić wiarygodność jednego z kluczowych świadków w procesie – poznańskiego gangstera odsiadującego wyrok dożywocia Macieja B., ps. „Baryła”.

Według prokuratury Maciej B. był naocznym świadkiem podżegania do zabójstwa dziennikarza. Mówił śledczym, że widział m.in. elementy związane z przygotowaniem do porwania Ziętary, a także – powołując się na bezpośrednich świadków i sprawców – mówił o okolicznościach zabójstwa dziennikarza. W sądzie, w kwietniu 2016 r., Baryła odwołał jednak swoje zeznania, wskazując, że „wszystko co zeznawał przeciwko Gawronikowi, to konfabulacje instrukcyjne prokuratora”.

Mnie zwerbowano, bym zeznawał o zabójstwach za akt łaski. Zostałem zwerbowany przez CBŚ i prokuratora Kosmatego. Obiecano mi akt łaski za zeznania przeciwko Gawronikowi i Świtalskiemu. Próbowano mnie wykorzystać. Każdy z wyrokiem, jaki ja otrzymałem, zgodziłby się na to. Byłem instruowany, co zeznawać. Uczyłem się na pamięć wszystkiego, co dotyczyło sprawy – tłumaczył w sądzie. Jak dodał, gdy zeznawał, słyszał, że było mówione, że „Warszawa chce, żeby Gawronik siadł na dożywociu”.

Teraz zeznaję prawdę – ci ludzie są niewinni. To jest farsa” – mówił, kończąc składać zeznania. „Ten człowiek (Ziętara – PAP) najprawdopodobniej żyje, najprawdopodobniej wyjechał. (…) Jeżeli ten człowiek zginął naprawdę, w co wątpię także, to został zastrzelony czy zabity przez służby specjalne, z którymi był powiązany – powiedział Maciej B.

W czwartek zeznania przed sądem składał m.in. biegły Bogdan Lach. Swoją opinię wydał on w 2015 r. i opierała się ona na protokołach przesłuchań Macieja B. z etapu śledztwa. Biegły uczestniczył także w jednym z przesłuchań Baryły.

Biegły podkreśli w opinii, że świadek miał „wewnętrzną i zewnętrzną motywację do składania zeznań, która miała swoją etiologię w nawiązanej współpracy z prokuraturą”. Jak tłumaczył, Maciej B. obawiał się o życie i zdrowie córki i jej matki, liczył, że jeśli zostanie ułaskawiony, będzie mógł je chronić.

Jak tłumaczył, „Maciej B. powiedział, że jest w stanie wszystko powiedzieć, o ile zostaną spełnione jego oczekiwania, a oczekiwał prawa łaski”. Biegły podkreślił jednak, że z analizy wynika, że Maciej B. mówił śledczym o zdarzeniach, w których sam uczestniczył i o których miał wiedzę z opowieści innych osób.

Biegły wskazał, że zeznania Baryły „spełniały kryteria wiarygodności”. Jak zaznaczył, charakteryzowały się one spójnością logiczną. – W relacjach poddanych analizie nie pojawiły się wewnętrzne sprzeczności, czyli niespójności logiczne, które występują w wielokrotnych relacjach świadków – dodał.

Powiedział, że w jego opinii „Maciej B. najwięcej okoliczności pamiętał podczas pierwszego przesłuchania”. Podkreślił jednak, że wpływ na pewne „drobne nieścisłości” mógł mieć m.in. upływ czasu od tamtych wydarzeń. Pytany przez sąd, czy dane osób biorących udział w rozmowie o „zlikwidowaniu dziennikarza”, czy dane sprawców – są okolicznościami, które można uznać za „drobne nieścisłości”, biegły odpowiedział, że: „to nie może być uznane za drobne nieścisłości”.

Trzeba mieć też na względzie funkcjonowanie ludzkiej pamięci. Świadek jest osobą, która brała udział w wielu zdarzeniach kryminalnych (…). Wpływ na krzywą zapominania i na relacje ze zdarzeń po wielu latach mają emocje. Jeśli zdarzenie wiąże się z wystąpieniem emocji, to te relacje są trwalsze. Jeśli nie towarzyszą temu emocje, to te procesy szybciej ulegają modyfikacji i starciu – podkreślił Lach.

Biegły, wskazując przed sądem, że „zeznania świadka spełniają psychologiczne kryteria wiarygodności”, zaznaczył jednocześnie, że Maciej B. ma skłonności do manipulacji.

Tłumaczył, że przy takim typie osobowości, jaki ma Maciej B., w sytuacji, kiedy nie osiągnąłby on zamierzonego celu, jego zachowanie mogłoby ulegać zmianie.

W sytuacji, kiedy świadek nie uzyskuje oczekiwanych gratyfikacji, będzie w kolejnych zeznaniach stosował rozmaite fortele, które będą przyjmować formę różnorakich zniekształceń, ukrywania, unikania bądź zaprzeczania – mówił biegły.

Lach zaznaczył ponadto, że każda opinia naznaczona jest możliwością błędu, a ponadto materiał, który został mu przekazany do analizy był zbyt skąpy, by wydać opinię pogłębioną. Biegły nie otrzymał do analizy m.in. nagrań wideo z przesłuchań Macieja B. Jak mówił, sam wnosił, aby materiał do badań był szerszy niż ten, jaki otrzymał od prokuratury. Lach zapewnił sąd, że jeśli otrzymałby pełny materiał, byłby w stanie wydać pełniejsza opinię w ciągu trzech miesięcy.

Sąd przesłuchał w czwartek także biegłą Justynę Poznańską. Również w jej ocenie zeznania Macieja B. są wiarygodne. Biegła, pytana przez sąd, z czego zatem mogą wynikać różnice w protokołach przesłuchań świadka, powiedziała, że m.in. z upływu czasu, jakichś obaw czy z tendencji do manipulowania.

Świadkiem na czwartkowej rozprawie był także Jerzy U., były oficer UOP, który miał widzieć moment porwania Ziętary. Prokuratura złożyła jednak wniosek o wyłączenie jawności rozprawy na czas przesłuchania świadka. Sąd uwzględnił wniosek.

Jarosław Ziętara urodził się w Bydgoszczy w 1968 r. Był absolwentem Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza. Pracował najpierw w radiu akademickim, później współpracował m.in. z „Gazetą Wyborczą”, „Kurierem Codziennym”, tygodnikiem „Wprost” i z „Gazetą Poznańską”. Ostatni raz Ziętarę widziano 1 września 1992 r. Rano wyszedł do pracy, ale nigdy nie dotarł do redakcji „Gazety Poznańskiej”. W 1999 r. Ziętara został uznany za zmarłego. Ciała dziennikarza do dziś nie odnaleziono.

REKLAMA