Piłkarz i były działacz żużlowy bydgoskiej Polonii wygrał sprawę z MSWiA. Poszło o ustawę dezubekizacyjną

Leszek Tillinger, fot. Facebook Jarosław Łukaszczyk
Leszek Tillinger, fot. Facebook Jarosław Łukaszczyk
REKLAMA

Były zawodnik i działacz Polonii Bydgoszcz wygrał sprawę z MSWiA o wysokość swojej emerytury. Dwa lata temu w ramach ustawy dezubekizacyjnej obniżono mu świadczenie do 1700 złotych. Chodziło o jedną kartę zatrudnienia.

Leszkowi Tillingerowi przywrócono dawną emeryturę. Wcześniej w związku z wejściem w życie ustawy dezubekizacyjnej dopatrzono się rzekomo faktu zatrudnienia działacza z PRL-owskimi służbami.

REKLAMA

To idzie jak walec – mówił w 2017 roku Tillinger.

Były prezes Polonii Bydgoszcz nie był jedynym sportowcem, którego dosięgła ustawa dezubekizacyjna. Podobnie było m.in. z piłkarzami z kadry „Orłów” Kazimierza Górskiego. Decyzję o obniżeniu emerytury otrzymał także Kazimierz Kmiecik – złoty medalista Igrzysk Olimpijskich w Monachium z 1972 roku i srebrny z Montrealu z 1976. Najczęściej ustawa dezubekizacyjna objęła sportowców związanych z klubami gwardyjskimi, milicyjnymi.

Takim właśnie klubem była Polonia Bydgoszcz, w której grał Tillinger. Działacz po otrzymaniu decyzji o obniżce świadczenia emerytalnego zwrócił się w pierwszej kolejności do IPN z pytaniem o dokumenty, na podstawie których wydano takie postanowienie. Odnalazł je dopiero w archiwum Komendy Wojewódzkiej Policji w Bydgoszczy.

W zeszłym roku dostałem informację z Zakładu Emerytalno-Rentowego MSWiA, z której wynikało, że po prostu przywrócono mi wysokość emerytury, którą miałem poprzednio wraz z wyrównaniem – mówił Leszek Tillinger.

Przedtem wysłałem wszystkie dokumenty, które udało mi się odnaleźć w archiwum policyjnym przez zakład emerytalny MSWiA do Sądu Okręgowego w Warszawie. Uwzględniono te wszystkie moje wnioski i dokumenty z IPN-u. Nie stwierdzono, że działałem przeciwko osobom, które były poszkodowane przez miniony system – relacjonował.

Chodziło o jedną kartę zatrudnienia Tillingera, obejmującą kilka miesięcy na przełomie 1975/1976 roku w Biurze „T” Komendy Wojewódzkiej Milicji Obywatelskiej w Bydgoszczy. Ten wydział MO zajmował się m.in. techniką operacyjną, w tym zakładaniem podsłuchów. W związku z ustawą dezubekizacyjną MSWiA uznało to za przejaw współpracy ze służbami PRL.

Wtedy nie wiedziałem nawet, że miałem przydział w tym biurze. Odbyło się to bez mojej zgody, bez wiedzy – wyjaśniał Tillinger.

To generalnie dotyczy sportowców, którzy byli wtedy „na etatach”. Gdzie był wolny etat, tam ich przerzucano. Dopiero teraz, po wyciągnięciu ostatnich dokumentów z wydziału informacji niejawnych archiwum KWP, okazało się, że tam są dane, które były mi potrzebne do tego, by można było pozytywnie tę sprawę załatwić. Bo w IPN generalnie żadnych dokumentów nie było, z wyjątkiem drobnych informacji: od kiedy do kiedy byłem zatrudniony i że miałem paszport. A reszta moich dokumentów w ogóle nie trafiła do IPN. Najważniejsze jest jednak to, że w każdym z dokumentów, do których dotarłem, znajdowała się adnotacja o moim oddelegowaniu do klubu Polonia – dodawał.

Źródło: Gazeta Pomorska

REKLAMA