
Krzysztof Piątek w piątkowym meczu przeciw Empoli znów zdobył bramkę dla Milanu. Pierwszą otwierająca wynik. Milan ostatecznie wygrał 3:0.
Piłkarzom Milanu wyraźnie nie szło w pierwszej połowie na stadionie San Siro (oficjalna nazwa stadion Guseppe Meazzy). Ich strzały bronił bramkarz gości Bartłomiej Drągowski (bramkarz polskiej reprezentacji młodzieżowej) albo w ogóle mieli problemy z podejściem pod pole karne przeciwnika. Widać było, że odczuwają skutki maksymalnego zaangażowania sił i energii w poprzednim meczu przeciwko Atalancie.
Krzysztof Piątek otrzymał stróża, który skutecznie odcinał go od prostopadłych podań.
W drugiej połowie Piątek nagle przyspieszając, wyprzedził swojego opiekuna i w swoim stylu płaskim strzałem, po dośrodkowania z boku pola karnego zdobył pierwszą bramkę dla Milanu. Chwilę później jego kolega zdobył drugą bramkę, a kiedy w 67 min padła trzecia bramka, los Piątka został przypieczętowany. Został jak zwykle zmieniony.
ZNÓW ON! ? PIĄTEK! ???
Polski napastnik pokonał Bartłomieja Drągowskiego i dał AC Milan prowadzenie 1-0 w meczu z Empoli FC! ⚽ pic.twitter.com/JySxRDogrW
— ELEVEN SPORTS PL (@ELEVENSPORTSPL) 22 lutego 2019
Na czym polega fenomen Piątka?
W meczu z Empoli nasz napastnik miał jedną szansę i ją wykorzystał. To jest jego znak firmowy. W meczu z Atalantą, jak powiedział dziennikarz prowadzący transmisję telewizyjną, Piatek przy pierwszym golu miał zaledwie ćwierć szansy. Przy drugim, również nie miał pełnej szansy.
To jest to, co go wyróżnia od Lewandowskiego i Milika, którzy muszą mieć kilka szans, żeby zdobyć gola. Ci, którzy oglądają mecze naszego kapitana reprezentacji w Bundeslidze, mają okazję przekonania się, że tak właśnie jest.
Piątek jest jednym z nielicznych polskich środkowych napastników, którym wystarcza jedna szansa, żeby zdobyć gola. Przed nim jakimi byli: Ernest Wilimowski, Włodzimierz Lubański i Andrzej Szarmach.