Ulubiony kierowca ministra Macierewicza ma kłopoty. Jeździł bez uprawnień…

Maciereiwcz MON Premie
Antoni Macierewicz. / fot. PAP/Jacek Turczyk
REKLAMA

Kierowca ministra Macierewicza, który spowodował wypadek, nie miał wówczas uprawnień do kierowania pojazdem uprzywilejowanym. Służby podległe ówczesnemu szefowi MON wystawiły kierowcy papiery kilkanaście dni po wypadku. A prokuratura? Zlekceważyła ten fakt. Tak o tej znanej sprawie pisze Onet.

Odmienne zdanie na ten temat ma prokuratura, która uznała, że samochód ministra jadący w rządowej kolumnie nie jest pojazdem uprzywilejowanym, ponieważ nie włączał tzw. kogutów.

REKLAMA

Wypadek miał miejsce w Lubiczu Dolnym, nieopodal Torunia, na drodze krajowej nr 10. BMW przewożące Macierewicza uderzyło w samochody stojące na czerwonym świetle. Minister obrony narodowej nie odniósł obrażeń. Obrażenia natomiast odnieśli pasażerowie najechanych samochodów. W zdarzeniu ucierpiały trzy osoby, a u jednej wykryto pęknięcie kręgosłupa.

Onet pisze, że „z dokumentów wynika, że kierowca nie spełniał podstawowych wymogów prawnych wobec kierujących pojazdami uprzywilejowanymi. Na przesłuchanie przyniósł co prawda zezwolenie do kierowania pojazdem uprzywilejowanym, tyle że wystawione 6 lutego 2017 r. – a więc 12 dni po wypadku. Jak wynika z dokumentów śledztwa, odpowiednie papiery po czasie wystawiła Służba Kontrwywiadu Wojskowego, podległa Macierewiczowi. Wcześniej takich papierów po prostu nie miał”.

Według Onetu sprawę załatwiono następująco: „..wyodrębniono ten wątek do osobnego śledztwa, a następnie umorzono!”. Ostateczną decyzję w tej sprawie podjął osobiście prok. Paweł Blachowski, zaufany człowiek ministra Zbigniewa Ziobry – pisze portal.

Źródło: Onet

REKLAMA