Proces byłego szefa spółki Art B i jego wspólnika na finiszu. „Są oskarżeni o wyłudzenie ponad 33 milionów złotych”

Bogusław B. fot. PAP/Tomasz Gzell
REKLAMA

Przed warszawskim sądem okręgowym dobiega końca proces dotyczący działalności spółki Digit Serve założonej przez Bogusława B., znanego z afery Art-B, oraz Macieja G., byłego prezesa spółki powiązanej z DS. W poniedziałek zeznawał jeden z ostatnich świadków.

Bogusław B. i Maciej G. są oskarżeni o wyłudzenie za pomocą piramidy finansowej od około 170 inwestorów 33,5 mln zł. Ich proces ruszył w grudniu 2012 r., a zakończył się w listopadzie 2015 r. wyrokiem pięciu lat bezwzględnego więzienia dla byłego szefa Art-B i roku więzienia w zawieszeniu dla Macieja G. Sąd nakazał im również naprawienie wielomilionowej szkody poprzez zapłatę pokrzywdzonym określonych kwot.

REKLAMA

W styczniu 2017 r. Sąd Apelacyjny uchylił ten wyrok ze względu na nieprawidłowości w ustaleniu dotyczącym wysokości szkód wyrządzonych poszczególnym pokrzywdzonym. We wrześniu 2017 r. proces ruszył więc od nowa. Bogusław B. i Maciej G. nie przyznali się do winy i odmówili składania wyjaśnień. Grozi im po 12 lat więzienia.

W poniedziałek w warszawskim sądzie okręgowym zeznawał jeden z ostatnich świadków – była pośredniczka finansowa, współpracująca ze spółką Digit Serve. Stwierdziła, że pozyskiwała klientów, rekrutując ich głównie wśród rodziny i znajomych z domu maklerskiego, a o produkcie finansowym, jaki oferowała DS, dowiedziała się od kolegi, który przedstawił go „jako subkonto jednego z banków”.

Spółka DS w latach 2005-2007 miała obiecywać inwestorom wysokie zyski z rynku forex. W rzeczywistości nie dokonywała żadnych inwestycji. Oskarżeni mieli wprowadzać inwestorów w błąd, zawierając z nimi umowy przez siatkę pośredników. Mieli zarządzać kapitałem wpłacanym przez klientów w zamian za odsetki. „Spółka zarabiała na różnicy walutowej (…) Miałam oferować nawet 52 procent rocznie” – mówiła w sądzie była pośredniczka finansowa.

Jak zeznała, udało się jej pozyskać kilkunastu inwestorów, za co mogła otrzymać około 180-200 tys. zł. „Zyski z pośrednictwa miały wynosić 50 procent w skali roku” – stwierdziła.

Dopytywana przez sędzię i pełnomocników, co się stało, kiedy pieniądze przestały napływać, i jak było z wypłacaniem odsetek, powiedziała: „Dzwoniłam do innych pośredników, co się dzieje, dlaczego nie ma pieniędzy. Szukaliśmy ich”. Miała też odbyć kilka spotkań z Bogusławem B.

Sędzia odczytała protokoły z jej wcześniejszymi zeznaniami: „Nie wiem, co przekonało mnie do wiarygodności DS (…) Bogusława B. poznałam na gali boksu”. Podczas jednego ze spotkań B. miał je opowiadać, że „jest dobrze poukładany” w jednym z banków i „ma przekupionego prokuratora”, dlatego „będzie siedział od 48 godzin do góra sześciu miesięcy, ale zapłacił 300 tysięcy i nie powinien siedzieć”.

Po wysłuchaniu przesłuchaniu tego świadka sędzia wyznaczyła kolejny termin rozprawy na 25 marca.

W warszawskim sądzie okręgowym we wrześniu 2016 r. ruszył proces, w którym Bogusław B. i inna osoba są oskarżeni o „pranie brudnych pieniędzy”. Chodzi o 2,7 mln euro, pochodzące z oszustwa dokonanego na szkodę szwajcarskiej spółki. Według prokuratury, pieniądze, których dotyczy ta sprawa, wpłacono w styczniu 2014 r. na rachunek bankowy w Polsce.

Sprawa spółki Art-B była najgłośniejszą aferą początków III RP. B. ze wspólnikiem Andrzejem Gąsiorowskim mieli, omijając prawo za pomocą tzw. oscylatora (czyli wielokrotnego oprocentowania tych samych pieniędzy w różnych bankach), zarobić 4,2 bln ówczesnych zł (420 mln dzisiejszych). W 1991 r. wspólnicy uciekli z Polski i osiedli w Izraelu. Bogusław B. został w 1994 r. zatrzymany w Szwajcarii, wydany Polsce i skazany w 2000 r. na dziewięć lat więzienia.

W 2014 r. prokuratura prowadząca sprawę Gąsiorowskiego umorzyła z powodu przedawnienia wątek śledztwa dotyczący oscylatora. Do sądu trafił akt oskarżenia wobec Gąsiorowskiego w sprawie przywłaszczenia w latach 1990-91 mienia spółki Art-B. Zarzut mówił o niemal 71,8 mln zł – w przeliczeniu na obecne złotówki. W 2015 r. Sąd Okręgowy w Kaliszu umorzył ten wątek ze względu na przedawnienie. Gąsiorowski – który zgodził się na podawanie nazwiska – mówił, że żałuje, iż został pozbawiony możliwości stwierdzenia przez sąd jego niewinności.

(PAP)

REKLAMA