Gwizdy, krzyki i żarty wyjęte spod budki z piwem – tak pokrótce skomentować można tegoroczną galę rozdania Telekamer. To kolejna edycja plebiscytu, która potwierdza, że nagrodzie daleko jest do „prestiżowej”.
Niestety polskie „gwiazdy” mainstreamowych mediów nie potrafią zachować jakiejkolwiek klasy i nawet w uroczystych wydarzeniach rzucają słabe polityczne żarciki, których jedynym celem jest ugodzenie drugiej strony i wywołanie niesmaku. Wczorajsza gala była tego idealnym przykładem.
Dużym, niemiłym zaskoczeniem było chociażby przemówienie Macieja Orłosia. Dziennikarz, prezenter, który wydawał się ostoją spokoju, w trakcie wręczania nagrody najlepszego prezentera informacyjnego pozwolił sobie na apel do kolegów z telewizji publicznej.
Tak to było zaledwie rok temu, a tyle się zmieniło. (…) O czym miałbym powiedzieć prawdę? Na przykład o instytucji, z którą byłem związany przez tyle lat. Nie bój się Artur, nie powiem. To są Telekamery. Ma być miło i przyjemnie. W związku z czym grzecznie przeczytam wygranych – powiedział Orłoś, odnosząc się do swojego burzliwego rozstania z TVP.
Tego rodzaju „zagrywek” było zdecydowanie więcej, ale warto podkreślić, że nie jest to pierwsza edycja w której królowały polityczne docinki. Przypomnieć można chociażby rok 2016. Wówczas nagrodę za najlepszy serial fabularno-dokumentalny wręczał prezenter Wiadomości, Krzysztof Ziemiec.
Miło was wszystkich widzieć. Chciałoby się powiedzieć coś więcej, ale doświadczenie ostatnich dni nauczyło mnie, że lepiej powiedzieć o jedno słowo za mało niż o dwa za dużo, więc…– powiedział dziennikarz, co natychmiast wywołało reakcję publiczności. Z widoczni głośno padały hasła „kłamca” i „propaganda”.
Szczęściem w nieszczęściu dla organizatorów Telekamer tegoroczna edycja była fatalnie przygotowana pod względem technicznym i transmisja na żywo przestała działać w połowie wydarzenia.
Źródło: WP.pl / NCzas.com