
Studenta, którą usiłowano zgwałcić poskarżyła się na zachowanie policjantów, którzy przyjechali na interwencję w jej sprawie. Studentka twierdzi, że została zwyzywana i pobita w centrum miasta. Sprawca dokonał wcześniej podobnej napaści. Po wezwaniu policji miało być.. tylko gorzej.
Policjant miał na nią krzyczeć, „zamiast robić sceny to może lepiej byś się wychyliła przez okno i wyglądała za sprawcą”. Dziewczynie nie udzielono pomocy, a zamiast tego patrol wziął ją do radiowozu na tzw. penetrowaniu terenu.
Wg łódzkiej policji są to normalne czynności. Problem w tym, że sprawę można prosto wyjaśnić przeglądając monitoring z policyjnych kamerek. Jednak okazało się, że akurat padły w nich baterie.
„Pod koniec dyżuru te urządzenia często ulegają wyłączeniu” – twierdzi policyjny rzecznik. Tymczasem bateria pozwala na 10 godzin ciągłego nagrywania, a kamera jest włączana przecież tylko na czas interwencji. W dodatku policjanci mają też dodatkowo ładowarki.
Bardziej jest tu więc prawdopodobna wersja, że po prostu policjanci kamer nie włączyli.
Źródło: TVN24