Marcinkiewicz przerywa milczenie. Ujawnia dlaczego nie płaci alimentów. Skarży się na Isabel, stalking i swoją pensję

Kazimierz Marcinkiewicz Izabela Olchowicz-Marcinkiewicz fot. PAP autor: Grzegorz Jakubowski
Kazimierz Marcinkiewicz Izabela Olchowicz-Marcinkiewicz fot. PAP autor: Grzegorz Jakubowski
REKLAMA

Od wielu miesięcy trwa medialna wojna pomiędzy Isabel Olchowicz a jej byłym mężem Kazimierzem Marcinkiewiczem. Kobieta oskarża polityka o niepłacenie alimentów i lamentuje, że nie ma z czego żyć. Były premier wydał oświadczenie, w którym wyjaśnił kulisy całej sprawy.

Kazimierz Marcinkiewicz przekonuje, że nie ma stałej, comiesięcznej pensji. Ponadto polityk oskarża byłą żonę o to, że go stalkuje.

REKLAMA

„Przykro mi, że muszę to upublicznić. Milczałem wiele lat, starałem się normalnie żyć i pracować, ale wiem że stalkera nic nie powstrzyma” – napisał na Facebooku.

Polityk przyznał, że zalega z alimentami.

„To prawda, że zalegam jej z zasądzoną pomocą finansową. Pracuję na własny rachunek bardzie ciężko i intensywnie. Nie mam jednak stałej comiesięcznej pensji. Pracuję nad kilkudziesięcioma projektami na success fee. W ostatnim roku nie miałem dużych sukcesów. Każdym sukcesem dzieliłem się sprawiedliwie, ale zaległości się powiększały. Stalkerka o tym wie, bo odpowiednie dokumenty przedstawiłem sądowi oraz wielokrotnie ją o tym informowałem. Gdy którykolwiek projekt doprowadzę do końca, rozliczę się z zaległości” – czytamy.

Według wyliczeń Isabel, Kaz jest jej winien 112 tys. zł. – Pan Marcinkiewicz uchyla się od wyroku sądu i nie płaci zasądzonych na moją rzecz 5, a potem 4 tys. zł miesięcznie alimentów. Jestem osobą niepełnosprawną, a przez to, że tak na dobrą sprawę mieszkam w Polsce od 2013 r., nie mam prawa do renty ani zasiłku – żaliła się w rozmowie z Fakt24.

Jednak były premier stwierdził, że gdy cztery, trzy czy dwa lata temu płacił regularnie należności, hejt wcale nie był mniejszy w mediach społecznościowych. „Byłem odsądzany od czci i wiary. Ukazało się kilkaset, tak kilkaset szkalujących mnie tekstów. Nie ma takiego drugiego przypadku w Polsce, ale chyba też na świecie. Przekroczono wszelkie możliwe granice. Ja milczałem” – ocenił.

„W ubiegłym roku ukazał się filmik nakręcony przez moją byłą żonę, gdy nagi byłem w toalecie. Filmik ten został sprzedany szmatławcom za – podobno – 50.000 zł. Tyle zaproponowali także mi dziennikarze za – jak powiedzieli – „podobnie pikantny filmik”, który zapewne nagrałem. Czy taki filmik nie jest dowodem na przemoc? Jeśli nie fizyczną, to psychiczną. Jak partner może nagrywać nagą partnerkę, bez jej zgody i to w toalecie? Czy nie jest to psychiczne nękanie i prowokowanie?” – pytał.

OświadczenieJesienią 2009 roku przeprosiłem wszystkich Polaków zniesmaczonych obecnością mojego prywatnego życia w…

Opublikowany przez Kazimierz Marcinkiewicz Poniedziałek, 4 marca 2019

Twierdził również, że „nikt tego nie dostrzegł, bo ten filmik dotyczy faceta, a nęka kobieta, która z żony słała się stalkerem”.

Źródła: Facebook/fakt.pl

REKLAMA