Szef unijnych liberałów Guy Verhofstadt dał ponownie seans straszenia populizmem, nacjonalizmem i innymi brunatnymi wizjami świata pod rządami Orbana czy uniosceptyków. Jednak powiedział, że… on sam jest uniosceptykiem. Powód? Bo krytykuje to, co nie działa w UE. Cóż za odwaga.
– Jak każdy proeuropejski polityk jestem zaniepokojony populizmem i nacjonalizmem, ale też jestem daleki od rezygnacji. Z tymi siłami można i da się walczyć – potrzeba wizji i trochę pasji dla nowej Europy, a nie trzeba udawania, że w UE wszystko działa poprawnie – przekonywał Guy Verhofstadt.
– W pewnym sensie jestem jednym z największych eurosceptyków, bo wciąż opowiadam, co w UE działa źle albo nie działa wcale. Tyle, że odpowiedzią populistów na te problemy jest dolewanie oliwy do ognia – palnął szef unijnych liberałów.
Oprócz tego postanowił wychwalić prezydenta Francji Emmanuela Macrona.
– Już nie będzie tej frakcji, nie będzie nazwy ALDE. Będziemy zapraszać do tworzenia nowej grupy pod nową nazwą, trochę z daleka od obecnych linii podziałów ideologicznych. (…) Teraz przychodzi czas na trzecie pokolenie przywódców – to Emmanuel Macron z jego ogłoszonym właśnie apelem o odrodzenie Europy, pod którym się podpisuję – zapowiedział Verhofstadt.
Wprost zapowiedział również, że Unia Europejska nie sprowadza się do „wspólnego rynku i gospodarki”.
– Obecnie Orban i Kaczyński szerzą kalambury – demokracja liberalna służy interesom elit, z czego wynikałoby, że ludowi autokracja. Przecież jest na odwrót! (…) Trzeba też walczyć ze sprowadzaniem Unii do wspólnego rynku, gospodarki. UE musi strzec demokracji, praworządności, swoich wartości – grzmiał.
Źródło: wpolityce.pl