Profanacja królewskiej bazyliki we Francji, a w mediach cisza. Co innego, gdyby był to obiekt związany z judaizmem…

Bazylika Saint-Denis. Organy. Fot. Twitter
REKLAMA

Mamy kolejny przykład profanacji świątyni katolickiej i praktycznie nic się nie dzieje. Nie ma krzyku w mediach, nie słychać deklaracji całej klasy politycznej, chociaż chodzi o miejsce w historii Francji wyjątkowe, m.in. nekropolię ich królów.

Bazylika królów w Saint-Denis została na początku marca sprofanowana. Doszło tam do włamania, wybicia i uszkodzenia zabytkowych witraży, dewastacji i zepsucia równie zabytkowych organów. Policja wszczęła śledztwo. Warto jednak sobie wyobrazić co by się działo u nas, gdyby tak np. sporawa tego typu dotyczyła Wawelu.

REKLAMA

Reakcje polityków we Francji były tu tymczasem dość ograniczone i można je policzyć na palcach ręki. Lokalny polityk Stéphane Roussel, przewodniczący Partii Socjalistycznej w departamentu Seine-Saint-Denis napisał o „okropnej degradacji jednej z dwóch najważniejszych nekropolii Francji” i potępił „tych, którzy atakują miejsca kultu”.

Przewodnicząca Partii Republikanie regionu Ile-de-France, Valérie Pécresse zaapelowała o „szacunek dla tego miejsca kultu, przesiąkniętego historią! ”. I właściwie zapadła cisza…

Jeszcze politycy prawicy wskazali na odpowiedzialność rządu za „te antychrześcijańskie akty, które uderzają w religię i narodowe dziedzictwo”. Valerie Boyre przypomniała nawet, że każdego dnia profanowane są we Francji średnio prawie dwa kościoły.

REKLAMA