Wszystkie wątpliwości wokół śmierci Jana Kulczyka. Znany biznesmen nie pojechał do Wiednia na zabieg kardiologiczny

Jan Kulczyk. / foto: Materiały Prasowe
Jan Kulczyk. / foto: Materiały Prasowe
REKLAMA

W ostatnich miesiącach w Internecie pojawia się coraz więcej doniesień i wątpliwości dotyczacych śmierci Jana Kulczyka. Wszystko zaczęło się od informacji o tym, że ABW sprawdza wszystkie poszlaki dotyczące obecności zmarłego miliardera w egzotycznych krajach.

Jan Kulczyk zmarł po nieudanym zabiegu w 2015 roku. Kilka miesięcy przed śmiercią był szantażowany, o czym dowiadujemy się z zapisów taśm z restauracji „Sowa&Przyjaciele”.

REKLAMA

Dziennikarze Onetu dotarli do ustaleń prokuratury z 2015 roku. W kwietniu Jan Kulczyk był przesłuchiwany przez śledczych w sprawie szantażu, o którym była mowa na słynnych taśmach, które doprowadziły do wyborczej przegranej Platformy Obywatelskiej.

Wg zeznań Kulczyka aż 24 osoby z jego otoczenia otrzymały SMS-y, z których wynikało, iż najbardziej znany polski biznesmen jest śledzony. M.in. były Prezydent Aleksander Kwaśniewski był ostrzegany przez udziałem w „czarnym serialu o Kulczyku”.

– Jesteśmy tuż za Tobą. Non stop w podróży. Źle wychodzisz na zdjęciach. Pierwsze kompromitujące materiały wysłaliśmy dzisiaj na razie do twoich 3 wrogów. Sadzisz się na zbawcę świata, a zgubi cię naiwność i sekretarka. Stary pies stracił węch – pisano w wiadomościach.

Doniesienia o obecności Jana Kulczyka w egzotycznych krajach sprawdza ABW, a jeszcze kilka lat temu służby zajmowały się każdą poszlaką wskazującą na to, że miliarder żyje. Wypowiedzi anonimowych pracowników Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego dają do myślenia.

– Kulczyk jest kluczem do wszystkiego. Prywatyzacje, Bronek, Platfusy, Ruskie. Jakby on zaczął gadać, mielibyśmy wszystkich – mówił w 2016 jeden z niedawnych nominatów na wysokie stanowisko w ABW.
Co również niezwykle ciekawe wcześniej Jan Kulczyk poddał się eksperymentalnej terapii w USA.

Prowadził ją urodzony w Teheranie prof. Shahrokh Shariat, szef kliniki urologii przy wiedeńskiej Allgemeines Krankenhaus der Stadt. Metoda ta polegała na niszczeniu komórek nowotworowych prądem z ładunkiem do 3 tys. woltów. Metoda ta jest zakazana w Austrii. Informacje o tym fakcie opublikowali dziennikarze z redakcji „Heute”.

Wbrew temu, co podaje wiele osób, Jan Kulczyk przed śmiercią nie udał się na zabiego kardiologiczny do Wiednia, ale zupełnie inny, zupełnie nieskomplikowany zabieg, niezwiązany z kardiologią. Operacja ta się udała, a miliarder zmarł w wyniku zatoru żylno-płucnego.

Wątpliwości co do śmierci Kulczyka wyrażał jednak nawet sam minister rządu PiS – Jarosław Gowin. – – Jak to się dzieje, że najbogatszy Polak jedzie na operację serca w zwykłym miejskim szpitalu w Wiedniu, a nie w jakiejś bardzo ekskluzywnej klinice, gdzie byłby otoczony wyjątkowo dobrą opieką? – odpowiedział pytaniem na pytania dziennikarza TVP Info.

Źródło: RMF FM/Dziennik Gazeta Prawna/Najwyższy Czas!

REKLAMA