Francja w ruinie po protestach „żółtych kamizelek”. Kolosalne straty ubezpieczycieli [VIDEO]

fot. Twitter
REKLAMA

Na francuskich ulicach obywatele dają wyraz swojemu niezadowoleniu i domagają się dymisji prezydenta Emmanuela Macrona. Podczas protestów dochodzi do walk z policją, niszczone są ekskluzywne restauracje i drogie sklepy. Do zeszłego weekendu ubezpieczyciele oszacowali na 170 mln euro, czyli ponad 720 mln zł.

W protestach „żółtych kamizelek” coraz częściej udział biorą także anarchiści i młodzież z dzielnic imigranckich, przez co manifestacje stają się coraz bardziej brutalne. Francja ponosi spore straty finansowe.

REKLAMA

W ten weekend podpalono jedną z placówek banku, biuro lotnicze, kioski z gazetami i wiele samochodów. Co więcej, splądrowanych zostało około 100 sklepów – m.in. sieci ubrań Boss i butiku Disneya. Skradziono również wyposażenie m.in. ekskluzywnej restauracji Fouquet’s, położonej tuż przy Polach Elizejskich.

Media podają, że gdy w ostatni weekend „żółte kamizelki” domagały się dymisji prezydenta, Macron jeździł na nartach w Pirenejach.

Do francuskiego rządu z apelem o podjęcie radykalnych kroków zwróciła się Izba Handlowa. Domaga się ona ograniczenia prawa do manifestacji w centralnych częściach Paryża, zwłaszcza w okolicach Pól Elizejskich. Jak podkreślają przedstawiciele Izby, przez ostatnie 18 weekendów, podczas których odbywały się protesty, francuska gospodarka znacznie wyhamowała.

Jak poinformowała osoba z otoczenia Emmanuela Macrona, prezydent uznał, że „nie można prowadzić dialogu z ekstremistami” z ruchu „żółtych kamizelek”. Polityk ma być zwolennikiem zdecydowanej walki z manifestantami oraz używania sił porządku publicznego przeciwko nim.

ONZ ma się niedługo przyjrzeć działaniom francuskiej policji. Jak podkreślają demonstranci, służby są wobec nich zbyt brutalne. W starciach z funkcjonariuszami życie straciło 10 osób, a tysiące zostało rannych. W Internecie pojawiają się nagrania, w których widać osoby z powybijanymi oczami i urwanymi dłońmi.

Źródło: wp.pl

REKLAMA