Trans-filozofia, czyli wariat na swobodzie i „zaciskanie nóg przed narodowym katolicyzmem”

Transparent organizacji
Transparent organizacji "Take the L Out"/foto: Twitter
REKLAMA

Wariat na swobodzie największą klęską jest w przyrodzie. Niezwykła „filozofia” transseksualisty, który z w 2015 roku przemienił się z Beatriz w Paula. O swojej transformacji napisał książkę, po lekturze której przestaje dziwić, że transeksualizm uznawano we Francji do niedawna za jedną z „patologii mentalnych”. W czasach rządów lewicy wykreślono go jednak z tego katalogu i chyba niezbyt słusznie. Teraz usiłują nam wmówić, że ta choroba to rodzaj rewolucji przeciw „systemowi płci”.

„Wyzwolenie” to tytuł opublikowanego dziennika kiedyś Beatriz, a obecnie Paula Preciado. Wywiad nim ukazał się właśnie w „Liberation”. Ma to być „akt polityczny przeciwko normom tożsamości, potędze patriarchalnej władzy i kapitalizmu”.

REKLAMA

Uwagę na tego autora zwrócił nieoceniony Adam Gwiazda, który udostępnił kilka cytatów przemyśleń trans filozofa: „Transseksualizm to akt polityczny przeciwko normom tożsamości, władzy patriarchalnej i kapitalizmowi”. Paul B. Preciado (dawniej Beatriz Preciado, „lesbisjka filozofka queer”) w wywiadzie dla Libé.

Filozof(ka) Beatriz Preciado: „Jako ciało urodzone z macicą zaciskam nogi przed narodowym katolicyzmem. Wzywam wszystkie ciała do strajku macic. Przez wstrzemięźliwość i przez homoseksualizm, ale także przez masturbacje, sodomię, fetyszyzm, koprofagię, zoofilię oraz aborcję.”

„Nie pozwólmy, by do naszych wagin przeniknęła choćby jedna kropla narodowo-katolickiej spermy. Niech to będzie strajk najbardziej „matriotyczny”: dekonstrukcja narodu i ponowne wynalezienie post-narodowej wspólnoty życia, gdzie wywłaszczenie macicy nie będzie już możliwe.”

Jeśli jeszcze nie macie ochoty na womitowanie przy okazji „budowania się z binarności seksualnej i wygnania”, to jedźmy dalej.

Beatriz Preciado jest Hiszpanką, która mieszka we Francji. Zaczynała jako filozof-lesbijka, współpracowała ze wspomnianym „postępowym” „Liberation” (nad Sekwaną odpowiednik ideowy „Gazety Wyborczej”). Były też studia gender w USA. W okolicach 2013 roku postanowiła zmienić płeć i zostać Paulem.

Skorzystała z usług kliniki w Nowym Jorku prowadzonej przez aktywistów „trans”. W 2015 była już po zamianie i stałą się Paulem. Dalej pisze swoje felietony dla „Liberation”, które teraz złożyły się na książkę. Opisuje swoje przemiany i podróże. Na Ukrainie („epickie chwile”) ma problemy ze strażą graniczną, która nie chce pojąć, że mężczyzna usiłuje się posłużyć paszportem kobiety.

Rok później władze Hiszpanii uznają jej zmianę płci i ma już paszport jako Paul. Wszystko to w konwencji rewolucyjnego buntu: „siedzę w centrum barokowej maszyny administracyjnej, która wytwarza prawdę o płci i naciskam wszystkie jego klawisze jednocześnie, dopóki system nie odejdzie w blackout”.

Wydaniu „Kronik” towarzyszy we Francji duży rozgłos medialny. W wywiadzie autor(ka) mówi: „Kwestia tożsamości nie interesuje mnie. Nie czuję hiszpańskiej, francuskiej, ani katolickiej, ani tożsamości człowieka … Interesuje mnie krytyka norm seksualnych, płciowych, rasowych, i patriotycznych”.

„Obrona tożsamości nie jest ważna, nieważne kim jesteśmy, mężczyzną czy kobietą, osobą heteroseksualną czy homoseksualną, ale liczy się odejście od politycznego przymusu identyfikacji, życia wg standardów i potrzeb rozmnażania. To, co dziś widzę, to nie tożsamość, ale relacje władzy, które budują seks, seksualność, rasę, klasę, konstruują ciało. Zamiast koncentrować się na tożsamości, pomówmy o technologiach władzy, zakwestionujmy polityczną i prawną architekturę patriarchalnego kolonializmu, płci i hierarchii rasowej, rodziny i państwa narodowego”.

Dalej jest jeszcze ciekawiej. Redakcja pyta: „Twoje ciało trans uczestniczy w tym wyzwaniu?”. I odpowiedź: „Nie jestem mężczyzną, ale człowiekiem transu. Jako człowiek transatlantycki nie dostrzegam dominującej męskości i jej normatywnej definicji. Jestem przemytnikiem, moja historia i sumienie nie pasują do męskiej fikcji politycznej, która dziś jest także moja. (…) jestem trans-człowiekiem konfrontowanym z systemem podziału płci. Nasze trans-ciała są tu aktem niezgody”.

Bycie „transem” ma dawać nową perspektywę oglądu świata, ale przede wszystkim usprawiedliwią konieczność nowej rewolucji. „Konieczne jest wyjście poza logikę polityki tożsamości, aby przejść do globalnej, transwersalnej walki żywych ciał. Poprzez sieci społeczne i Internet, ruchy transfeministyczne, queer, ruch młodzieży staje się globalny. Algieria, Liban, Argentyna, Europa, Ameryka: wszyscy jesteśmy połączeni, mamy wspólną utopię. Budujemy wspólny język, ważniejszy niż język demokratyczny. Żyjemy w momencie kryzysu paradygmatu nauki, w momencie rewolucji kopernikańskiej i renesansu”. (…)

Ten pseudofilozoficzny bełkot zawiera jeszcze takie „kwiatki” jak „walka somatyczno-polityczna”, „sile życia”, która nie może być wykorzystywana dalej „przez nekropoli tyczne systemy kapitalistyczno-patriarchalne”.

Rewolucja „trans” zmiata stary świat, ale nasz „filozof” jest „rozczarowany i smutny”. Ze względu na… europejską politykę migracyjną: „Polityczna rzeczywistość Europy to Frontex i hekatomba wokół Morza Śródziemnego. Wymagałoby to radykalnej zmiany, ale obecne partie polityczne nie są w stanie tego zrealizować. W obliczu tego okresu przemian demokratycznych oscyluję między okresami entuzjazmu i głębokiego przygnębienia. Rzadko głosuję, ale wezmę udział w następnych wyborach europejskich. Obawiam się ogromnego postępu ruchów skrajnej prawicy”. I wszystko jest jasne.

Preciado mówi, że „rewolucję zaczął od siebie”. I może też niech na sobie ją zakończy.

REKLAMA