Korwin-Mikke ostro o Broniarzu! „On jeszcze nie siedzi? W normalnym kraju byłby za kratkami”

Janusz Korwin-Mikke oraz Sławomir Broniarz. / foto: nczas/YouTube:RMF FM
Janusz Korwin-Mikke oraz Sławomir Broniarz. / foto: nczas/YouTube:RMF FM
REKLAMA

Janusz Korwin-Mikke był gościem programu Adriana Klarenbacha w Polskim Radio 24. Prezes partii KORWiN mówił w nim między innymi o podejściu do środowisk LGBTQZ, a także o strajku nauczycieli.

Zdaniem Korwin-Mikkego w normalnym kraju przewodniczący związku zawodowego nauczycieli – Sławomir Broniarz powinien siedzieć. Według byłego europosła chęć organizowania strajku to destabilizacja oświaty.

REKLAMA

On jeszcze nie siedzi? – zapytał Korwin-Mikke. – On chce organizować strajk, on chce uniemożliwić nauczanie. On powinien siedzieć, w normalnym kraju byłby za kratkami – dodał.

Dlaczego nauczyciele pracujący w szkołach prywatnych nie strajkują, a w publicznych tak? – pytał Korwin-Mikke. Klarenbach przypomniał, że w szkołach prywatnych nauczyciele przyłączają się do protestu, ale tylko na jeden dzień.

No właśnie. W szkołach prywatnych nie strajkują. Gdyby nie było szkół państwowych, tylko prywatne, to nie byłoby żadnego problemu – stwierdził prezes partii KORWiN. Przypomniał też postulat partii KORWiN, by wprowadzić bon edukacyjny.

O co chodzi z bonem edukacyjnym? Scentralizowana struktura szkolnictwa sprawia, że zarządzający szkołą nie mają potrzeby uwzględniania wymagań rodziców oraz podnoszenia jakości kształcenia. Prawdziwą reformą – i możliwą nawet przy obecnej Konstytucji gwarantującej „darmowy” dostęp do oświaty – są bony edukacyjne.

Rozwiązanie takie polega na przekazaniu rodzicom określonej kwoty w formie bonu, którą mogą oni wykorzystać w wybranej przez siebie szkole – w tym w prywatnej. Dziś rodzice również mogą wybrać szkołę prywatną.

Jednak bez względu na to czy poślą dziecko do szkoły publicznej czy nie pieniądze na ten cel i tak są im zabierane w podatkach. To sprawia, że tylko bogatsi rodzice mogą sobie pozwolić na prywatną edukację, jest to rozwiązanie dyskryminujące.

Program bonów edukacyjnych – dostępny wszystkim rodzicom – stworzyłby ogromny zasób pieniędzy szukających dobrej oświaty. Pobudziłoby to znacznie konkurencję i innowacyjność, wywarłoby to presję na poprawę szkół publicznych, które przecież mogłyby istnieć w systemie bonów obok tych prywatnych.

Szkoły publiczne byłyby zmuszone znacząco polepszyć jakość i obniżyć koszty. W przeciwnym razie straciłyby wszystkich swoich klientów na rzecz alternatyw zapewnianych przez sektor prywatny, oferujących dzieciom nie tylko lepsze wykształcenie, ale też w korzystniejszej cenie.

REKLAMA