Komuna we krwi. Zandberg w młodości: irokez, dredy i stowarzyszenie na rzecz opodatkowania obrotów kapitałowych

Zandberg Razem komunizm delegalizacja
Adrian Zandberg w koszulce z Karolem Marksem. / fot. Facebook
REKLAMA

W wywiadzie z dzisiejszą „Gazetą Wyborczą” pojawił się ciekawy fragment, w którym znany działacz partii Razem Adrian Zandberg wspomina lata młodości. Na drogę polityki wkroczył już w liceum.

Okazuje się, że okres buntu objawił się irokezem, dredami, punk rockiem i działalnością stowarzyszenia na rzecz opodatkowania obrotów kapitałowych.

REKLAMA

„(Irokez – przyp.red.) krótko. Potem, kiedy studiowałem historię, miałem dredy i słuchałem punk rocka, co mi zostało. Wolność i różnorodność to nie najgorsza droga do lewicy. A żeby różnorodoność była możliwa, trzeba umieć mówić „nie”. Bunt jest wartością. Po liceum trafiłem do Unii Pracy. Mieliśmy kontakty ze skandynawskimi socjalistami i ze środowiskami niezależnej lewicy w Europie Zachodniej. To był początek ruchu alterglobalistycznego” – mówił Zandberg.

„Kiedy odbywały się wielkie manifestacje, urządzało się zrzutkę na autokar i jechaliśmy. W Polsce zakładaliśmy stowarzyszenie na rzecz opodatkowania obrotów kapitałowych” – wspominał.

„To środowisko, w którym spotykały się młodziaki jak ja i nobliwi lewicowcy, autorytety z pokolenia prof. Tadeusza Kowalika czy Krzysztofa Wolickiego. Po jednej z demonstracji poznałem Jacka Kuronia – na jakiejść dyskusji o tym, że neoliberalny kapitalizm nie jest najlepszym ze światów. Wówczas była to niepopularna opinia. Sam Jacek, wcześniej uwielbiany przez salon, zaczął być traktowany jako dziwny, starszy pan, który znowu mówi to, co za młodu z Karolem Modzelewskim” – dodawał.

 

Źródło: Gazeta Wyborcza

REKLAMA