
Stanisław Michalkiewicz był gościem Internetowej telewizji CEPowiśle, gdzie odniósł się między innymi do pogłosek o zdominowaniu kierownictwa PiS-u przez homosiów. – Możemy się zastanowić, czy osoby które mają takie preferencje mogą tworzyć w PiS-ie partię wewnętrzną – uważa publicysta.
Prowadzący audycję przytoczył słowa byłego ministra finansów Vincenta Rostowskiego, a także Roberta Biedronia. – Obaj panowie twierdzą, że jest to hipokryzja, że PiS walczy z LGBT, a równocześnie ukrywa znaczną reprezentację gejów w kierownictwie PiS-u – powiedział.
– Nie wiem skąd pan Rostowski takie rzeczy wie, w przypadku pana Biedronia może to być takie życzenie, bo on na pewno by się ucieszył, natomiast pana ministra o takie skłonności nie posądzam, on ma córkę, więc tam raczej jeśli już to mógł takie rzeczy ze słyszenia wiedzieć, bo nie sądzę, że został dopuszczony do tego środowiska w charakterze uczestnika – zaczął Michalkiewicz.
– Ja powiem tak, że musimy się zdecydować. Te środowiska które krytykują sodomię i gomorię, musimy się zdecydować, czy upodobania seksualne człowieka są jego prywatną sprawą, jeżeli on się z nimi nie obnosi. Moim zdaniem ta sfera należy do prywatności i jeżeli ktoś nie popełnia przestępstwa i unika ostentacji, to to władzy publicznej w ogóle nie powinno interesować.
– Na przykład pan Grzegorz Braun proponował penalizację homoseksualizmu. Zatem w każdej sypialni powinien być inspektor, bo skąd byśmy wiedzieli kto tam jakie preferencje objawia. To nie jest rozwiązanie rozsądne, tym się kierowali twórcy kodeksu karnego z 1932 roku, że penalizacja homoseksualizmu została wtedy zniesiona.
– Natomiast możemy się zastanowić, czy osoby które mają takie preferencje mogą tworzyć w PiS-ie partię wewnętrzną. Tak jak żydzi tworzyli partie wewnętrzne w partiach komunistycznych. To już by było niebezpieczne z punktu widzenia państwa.