W kalifornijskim szpitalu w San Diego nagrano ponad 1800 pacjentek oddziału ginekologicznego. Na filmikach widoczne są ich twarze i szczegółowe obrazy z porodów i zabiegów.
Po 6 latach zabiegów udało się postawić przed sadem władze szpitala Sharp Grossmont. W 2012 roku zamontowały one kamery w salach oddziału dla kobiet. Działały one przez rok. W tym czasie 1800 kobiet, których twarze są widoczne zostało nagranych podczas najbardziej intymnych zabiegów.
Sprawę odkrył w 2013 roku lekarz anestezjolog Patrick Sullivan, który zauważył ukryte kamery. Kiedy poinformował o tym dyrektor Centrum Kobiecego szpitala został zbyty i dowiedział się, że „nie są to sprawy do omawiania”.
A California Hospital Filmed Women Without Their Knowledge, Lawsuit Says
The cameras were set up in three operating rooms at Sharp Grossmont Hospital in La Mesa, Calif. as part of an effort to catch a possible thief.https://t.co/7NqFccKpja https://t.co/PxULu43kvr— A News (@A__News_) 2 kwietnia 2019
Lekarz poinformował o kamerach innych członków zespołu. Ich obiektywy miały być zakrywane. Anestezjologa w końcu zwolniono z pracy, a on pozwał szpital o dyskryminowanie.
Oddzielna sprawa dotyczy postępowania władz szpitala, które naraziło 1800 pacjentek na upokorzenie. Ich prawnicy pozywają placówkę o ogromne odszkodowania. Szpital nie tylko nagrywał, ale nie zadbał nawet o odpowiednie przechowywanie zapisów. Nie wiadomo kto i kiedy miał do nich dostęp. Wiadomo, że mogli je oglądać także pracownicy niemedyczni szpitala.
Trudno nawet wyobrazić się co czują kobiety, które były pacjentkami placówki. Jej dyrekcja twierdzi, że kamery zainstalowano, bo chciano ukrócić kradzieże środków anestezjologicznych i specyfików używanych jak narkotyki.