Jeśli najgorszy scenariusz się potwierdzi to na długie lata będziemy mogli zapomnieć o kąpielach w Bałtyku! Eksperci nie mają wątpliwości, na dnie morza znajduje się ponad 50 ton broni chemicznej z czasów II wojny światowej.
Choć sprawa początkowo może wydawać się błaha to jednak jest to śmiertelne zagrożenie dla wszystkich zwierząt i roślin, które znaleźć można w morzu Bałtyckim. Jeśli substancje, które zamknięte są w pordzewiałych pojemnikach, wydostaną się do wody, będzie oznaczało to prawdziwy kataklizm.
Najniebezpieczniejsze chemikalia to pozostałość po dwóch wrakach niemieckich statków „Franken” i „Stuttgart”. To właśnie tam znajdować się ma kilka milionów różnego rodzaju paliw.
Gdy całe paliwo z tych wraków wydostanie się do morza, czeka nas katastrofa – stwierdza Arkadiusz Dzierżyński ze stowarzyszenia zajmującego się problemami Bałtyku.
Najwyższa Izba Kontroli reagując na alarmy naukowców postanowiła rozpocząć kontrolę w instytucjach, których zadaniem jest zapobieganie zanieczyszczeniom. Do akcji włączyło się również Ministerstwo Środowiska oraz Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej, jednak jak to często bywa, wszystko odbywa się zbyt późno. Według nieoficjalnych informacji, najsłabsze zbiorniki są już na tyle skorodowane, że mogą pęknąć w najbliższych kilkunastu tygodniach.
Źródło: Fakt.pl / NCzas.com